Kamera ruszyla jak miałem jakieś sześć lat... A potem już się kręciła. Gdyby nie kamera, pewnie nigdy byście mnie nie poznali. Chodziłbym codziennie do szkoły, pisał regularnie sprawdziany, potem angielski, lekcja pianina, trening na boisku u księdza ( najlepsze boisko w okolicy;), kumple, podwórko, kompik i marzenia... O czym? Pewnie o wakacjach, fajnej dziewczynie i ... sławie. Jak każdy. Dziś sporadycznie bywam w szkole i ... znacie mnie. Postaci które gram, są do mnie trochę podobne, ale nie identyczne. Dlatego jeśli chcecie wiedzieć co u mnie, czym sie różnię od Tomka Boskiego, Michała z Ojca Mateusza i wielu innych ról, które zagrałem - wpadajcie. Postaram się pisać o moim prawdziwym życiu. I postaram się żeby było ciekawie.

I komentujcie, to będzie znak, że chcecie czytać;)

wtorek, 29 listopada 2011

O Gdyni, planach zdjęciowych i rowerze.

Siema! Sory, że tak długo nic nie pisałem, ale ostatnio zacząłem zdjęcia do tego nowego serialu canal +.
Najpierw byłem w Gdyni, a potem miałem zdjęcia w Warszawie. Ogólnie to dużo pracy i sporo czekania na planie. Ja jestem przyzwyczajony, do ciągłego grania  a tam musiałem czekać przez większą część czasu. Tak jest w większości produkcji. Czeka się i czeka... Aż ekipa  przygotuje kamery, światło, dźwięk, aktorzy pójdą na camp, który jest kilometr dalej, przebiorą się do następnej sceny, umalują. Właściwie więcej czekamy niż gramy.
A w Rodzince, kręcimy na hali, więc wszystkie lampy już stoją, kamery mają ustalone pozycje a garderoba i make-up jest za ścianą. W dodatku pracujemy już razem od ponad roku i można powiedzieć, że jesteśmy taką małą fabryką. Ma to swoje zalety np. szybciej kończymy.
Ale ja jednak wolę plenery (zdjęcia na zewnątrz). Jakoś ta hala, ta obita z czterech stron pustakami wielka przestrzeń, sprawia, że zawsze brakuje mi energii i jestem śpiący (nawet jak się wyśpię).
Dlatego często wsiadam na rower kogoś z ekipy i śmigam pojeździć po terenie tvp. Trzeba przyznać, że jest gdzie jeździć. Telewizja Polska to takie małe miasteczko.  Są biura, hale, jest chyba 6 bufetów, 3 restauracje, i 14 automatów do słodyczy ( ta czternastka to zmyślona, nie liczyłem, ale jest ich sporo).
Tak, i jeżdżę sobie po tym terenie, raz mnie nawet mało co samochód nie potrącił, bo tam ogólnie mało osób jeździ na rowerach, bardzo mało, nooo… chyba tylko ja. To jak już mówię o budynku tvp, to jeszcze wspomnę o ludziach, którzy tam pracują.
Ogólnie wszystko fajnie, ale ostatnio mieliśmy w Poziomie 2.0 kłopot bo jakaś pani z działu administracji stwierdziła, że obecność Cuba (miejsca, w którym odbywają się wywiady) negatywnie wpływa na komfort cieplny budynku i dlatego należy go stamtąd usunąć… :\ oook?  
Ale nasza dzielna ekipa nie dała za wygraną i stoczyła wygraną bitwe pod Gmailozzą, na którą wysłała prześmieszne i równie inteligentne co zarzuty odpowiedzi.
 Tak więc jeżdżę sobie jak kretyn po tych uliczkach, któregoś razu spotkałem samego Piotra Kraśkę. Nauczony doświadczeniem, że warto jest zagadać, żeby potem nie żałować - zagadałem. Chwilę porozmawialiśmy o dziennikarstwie. Pytałem  go o jakąś jedną radę. Mówił, że najważniejsze jest skupienie i w moim przypadku słuchanie rozmówcy.
To rzeczywiście jest najtrudniejsze- w stresie trzeźwo myśleć.
Jak już trochę pojeżdżę to wracam na plan i już mi lepiej ; ) Ruch to zdrowie!!! 
Teraz próbuję znaleźć jakąś pointę podsumowującą ten wpis, ale coś nie idzie. Ostatnio mam problemy z weną. Może nadrobię jutro. 
 Trzymajcie się J

wtorek, 15 listopada 2011

Jutro do Gdyni.

No dobra, to idę spać bo jutro szkoła i wylot do Gdyni...
Nowy projekt, nowe życie. Lubię zaczynać coś nowego. To tak, jak wyprawa w nieznane. Nie wiadomo, co się wydarzy. Może poznam tam fajnych ludzi, może przyszłą żonę... :P
A może za rolę, którą będę grał dostanę nagrodę...
I dlatego świat jest piękny, bo zawsze jest nowy dzień.
I jak mówił J. Twardowski "nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości, czy pierwsza jest ostatnią, czy ostatnia pierwszą..."

Dobranoc.

Pochwała radości.

Nie miałem co wrzucić, więc taki mały filmik agitacyjny;)
Pochwała życia, i że trzeba się cieszyć z tego co los nam przynosi ( jakiekolwiek by to gówno nie było), i że trzeba zachować spokój, i takie tam bzdety...
Nudne strasznie, ale... prawdziwe.
I sorry za gołą klatę (znaczy klateczkę)

ps. film jest z serii wakacyjnej, i morza rzeczywiście nie było przez cztery dni (odpływ).
A kary miałem tak mniej więcej co drugi dzień: wyjście do 4 rano-kara, obietnica poprawy, wyjście do 3 rano-kara, obietnica, wyjście, kara itd. No ale kto na wakacjach, w hotelu kładzie się normalnie spać????? Przegięcie...
Ale za to z rodzicami sobie pobyłem:P
Relacje odnowiłem:P




No to więcej radości;)


niedziela, 13 listopada 2011

... takie tam przed północą

Moje łóżko, moja kołdra... Dobrze wrócić do Domu.
A jutro... moja kochana szkoła. No, bez przesady, ale jednak. Bo szkoła to też znajomi.
Pozdrawiam ziomków i ziomalki ze szkoły:))
A panią z polskiego zaskoczę cudowną pracą: porównanie Edypa i Priama ( pisałem co prawda cały wolny weekend, bo jakoś tak mi nie szło, wyrzucałem kolejne kartki, część jest nie na temat, część się powtarza, ale co tam;) Ma być 5 -proszę!


A jutro....
Juz wiem co wstawię.


Zaraz północ. Spadam. Miłych snów.

O kleszczach, wypadkach i poderżniętym gardle;))

Uff...
Własnie wróciłem do domu po sześciu godzinach jazdy... Byłem w małym miasteczku, na południu Polski, w którym mieszka mój dziadek.
Ogólnie, to pochodzi z Wilna, ale po wojnie przeprowadził się tutaj. Ma 88 lat, a mimo to świetnie sobie radzi. Mieszka sam od ośmiu lat, codziennie chodzi na spacery, raz w tygodniu na gimnastykę i raz na basen. Kiedy są tańce, chodzi na tańce ;) Podziwiam, że mu się chce... Ja, na jego miejscu, nie mając nic do roboty, siedzialbym przed kompem.
Oczywiście dziadek ma swoje choroby, bo wszyscy starzy ludzie je mają. Np on, musi codziennie po dziesięć razy mierzyć ciśniennie, bo raz ma tak wysokie, że może umrzeć, a raz tak niskie, że już prawie nie żyje...
Dziadek też lubi pogadać, ale że nie ma z kim, więc czasem znajduje sobie rozmówców... Wczoraj, kiedy tam byłem, zapukały dziewczyny prosząc o autografy i powiedziały, żebym pozdrowił dziadka, bo one go znają. Zdziwiony zapytałem skąd? A one, że raz w parku dosiadł się do nich i zapytał, czy może pogadać. One się zgodziły, a on opowiadał o sobie, pytał co u nich, czy mają chłopaków, jak im się żyje i takie tam...
Śmiesznie, w Warszawie obcy ludzie wstydzą się ze sobą gadać...
Dziadek przeżył różne rzeczy... Partyzantka, wojna, więzienie sowieckie, głód... Nic go nie pokonało. Ale... ostatnio, trzy miesiące temu... pogryzło go dziesięć kleszczy. Zobaczył je po kilku dniach, i jako twardy facet, zaczął je sam wyciągać.
Nie szło mu, więc dłubał coraz głębiej i głębiej, a kleszczy przecież nie można uszkodzić... Rozdłubał pół nogi i dopiero poszedł do lekarza. Wszyscy się dziwili. Dziesięć kleszczy... Łał, a on, że nie mógłby doznać takich pieszczot od pielęgniarki przy wyciąganiu, gdyby nie te kleszcze :P
Niestety, od tej pory czuje się gorzej. A ja myślę ciągle : jeśli nie pokonała go wojna, więzienie itd, to przecież nie pokona go jakieś stado głupich, małych napalonych kleszczy...

Tak więc tyle o dziadku. Jadąc do niego zauważyłem też, że przy drodze stoi mnóstwo krzyży. Wracając, tylko po jednej stronie zauważyłem około czterdziestu. Tylko na jednej trasie!!  Krzyże ustawiane po wypadkach. Rany, przecież to glupota, żeby zabijać się w trasie. Ale z drugiej strony... Gdybym miał fajne autko... pewnie bym śmigał... Dlczego w młodych mózgach jest mniej wyobraźni? I ta adrenalina... Może to dobrze, że mama nie pozwoliła mi zrobić prawka przed 20- ką... Bo przecież w jednej sekundzie wzystko może się skończyć.

Pamiętam, kiedyś poszedłem z kumplem na łyżwy. Miałem jakieś 10 lat. Wymyśliliśmy sobie fajna zabawę. Zamiast jeździć normalnie, rozpędzaliśmy się i wjeżdżaliśmy na siebie. Po którymś zderzeniu kolega wywrócil się, nogi poszły mu w górę i przejechał mi łyżwą po policzku rozcinając go.
Wyobraźcie sobie moje zdziwienie kiedy dotknąłem twarzy.. . a tam dziura. Oczywiście kałuża krwi, pogotowie, zszywanie. Na szczęscie wszystko dobrze sie skończyło i dziś nie ma nawet blizny. Ale łyżwa mogła pójść trochę niżej i trafić w szyję. Zginał z poderżniętym gardłem na ślizgawce... I nie byłoby Rodzinki, Bloga, Fanpage-a. I Was tutaj dzisiaj...

Ale się rozpisałem;) No, to śmigam do koleżków.
I pozdrawiam przyjaciela z łyżew- Pawła!!!
Dzięki, że dobrze oceniłeś sytuację i podniosleś nogę o te 5 cm wyżej!!
 Jednak matma z Misiurką ( moja kochana pani z gimnazjum), robi swoje :F

To uważajcie na siebie;)




czwartek, 10 listopada 2011

Poziom 2:0 Na żywo!

Uff… Już koniec. Wszystko się udało!
No może oprócz pointy w rozmowie z psychologiem. Nie zakończyłem tego jakoś fajnie… Kurde jestem do dupy! Powinienem był coś wymyślić….
To takie tradycyjne rozważania po programie Poziom 2.0, jak zwykle o 17.17…
I jatka w głowie.
Trzeba przyznać, że prowadzenie programu jest mega trudne! Trzeba być baaardzo wytrzymałym, żeby znieść taki stres. Ja nie jestem i dlatego często mylę się na wizji. Przejęzyczenia oraz  niepoprawne językowo i gramatycznie zdania mam chyba we krwi. Tatuś trójkarz z polskiego, mamusia niby skończyła też  polonistykę, ale moje geny w tej kwestii chyba tatusiowe.
Ale wydaje mi się, że te pomyłki są właśnie fajne, mówię tu o przejęzyczeniach i niezaplanowanych sytuacjach, jak choćby ta z dzisiaj, kiedy, rozmawiałem z linoskoczkami a na koniec rozmowy wbiłem się na linę. Oczywiście nikt nie wiedział, że to zrobię, nawet ja, samo jakoś tak wypłynęło. I powiem wam, sam byłem zdziwiony.

Kolejna śmieszna sytuacja, tym razem w roli prowadzącego Kamil, który jakieś 3 tyg. temu rozmawiał z mistrzami polski w Zośkę (mała piłeczka wypełniona jakimś grochem). Rozmowa miała się zacząć tak: oni grają, wchodzi Kamil i mówi ,,Panowie przestańcie kopać Zośkę!!! Jak możecie!”. No i wszystko super, próby, tyruryru, no i life… Chłopaki grają, bohatersko wbija Kamil i krzyczy ,,Chłopaki przestańcie grać w tą Zośkę! Jak możecie!” taaa, zwyrodnialcy.
Ale w sumie to mu się nie dziwie, mówię wam stres jest gigantyczny.
Opiszę wam jak wygląda taka rozmowa z punktu widzenia prowadzącego. Porównałbym ją do wrzucenia kogoś do basenu, w którym albo się płynie, albo idzie na dno, a jedynym kołem ratunkowym, które jak się okazuje może też zatopić, jest słuchawka w uchu i połączenie z wozem transmisyjnym.
No więc najpierw odliczanie, 10,9,8,7….3,2,1 i JESTEŚ!!!!!- krzyczy kierownik planu. Nastaje ta sławna sekunda, która trwa wieczność… Nigdy nie wierzyłem ludziom, którzy mówili ,,sekunda która trwa wieczność”, ale wierzcie mi, to naprawdę tak działa. Zaczynam mówić… Pierwsze dwa pytania, które mam wykute na pamięć. Moja głowa przez 30 sekund nie pracuje, stres blokuje szare komórki.
Nagle zajarzam i…uff… zaczynam myśleć.  Dobra teraz najważniejsze to słuchać gościa i  pytać adekwatniee do odpowie…AAAAAA…  trzaski w słuchawce, muszę szybko ściszyć nadajnik. Dyskretnie sięgam ręką, za plecy, wymacuję malutką gałkę i ściszam. Tak mnie to pochłania, że nie zauważam, że gość skończył mówić i zapada cisza. -Yyy, no więc jak Ty się tym zainteresowałeś? - machinalnie zadaję tzw. awaryjne pytanie, które zadaję wręcz odruchowo gdy mam pustkę w głowie… Rozmowa zaczyna ,,płynąć”. 
Już zaczynam się cieszyć, że mi dobrze idzie, a tu nagle wóz, zagłuszając gościa, podrzuca mi jakiś żarcik, zaczynam panikować, że nie usłyszałem rozmówcy, topię się i zapominam o żarcie. Po chwili sobie przypominam, szybko strzelam, ale oczywiście niecelnie, bo żarcik był śmieszny jakieś 10 sekund temu. Wiem o tym i zaczynam się na siebie wkurzać, co jeszcze bardziej pogarsza moją sytuację.
Poddaję się…. Na szczęście wydawca przychodzi mi z pomocą i mówi do ucha ,,jest super!”. Wiem, że to ściema, ale jakoś mi to pomaga, przestaje się topić i z powrotem zaczynam ,,płynąć”….

To był taki przykładowy szkic psychologiczny prowadzącego o słabych nerwach, i jego sytuacji  w trakcie programu. Sami przyznacie, że jest ostro.  Ale trzeba przyznać, że takie coś rozwija, bo uczysz się improwizacji, szybkiego myślenia i reagowania. Dzięki temu,  już się nie stresuję na wywiadach. Wiem, że to pikuś w porównaniu z Poziomem. Dobrze, że się do niego dostałem.
Pamiętam, że po castingu, który odbył się w jednym z warszawskich parków, byłem pewien, że się nie dostanę. Składał się z wywiadu z wymyślonym bohaterem, którego grał jeden z dziennikarzy,  i z zapowiedzi.
W pierwszej części moim wymyślonym rozmówcą był Jack Nicholson i poszło mi całkiem nieźle, natomiast zapowiedź totalnie zepsułem. Stwierdziłem po castingu, że na pewno się nie dostanę i nawet sam siebie bym nie zatrudnił.
I totalnie to olałem. Nie czekałem na telefon i zapomniałęm nawet, że taki casting się odbył.
A tu proszę, telefon zadzwonił...
 Zawsze tak jest. Im mniej ci zależy, tym lepiej idzie;)
Dlatego wszystko na luzie, bez spinania ....

środa, 9 listopada 2011

Program POZIOM 2;0


Dziś prowadzę program POZIOM 2:0
jak zwykle, od dwóch miesięcy... Teraz  tylko  kilka fotek ( bo już niedługo zaczynamy, więc jestem w trakcie próby), a wieczorkiem postaram sie napisać coś więcej na ten temat... to znaczy, czy to lubię, czy nie znoszę... jak się pracuje i parę anegdot związanych z programem i może jakieś dzisiejsze zdjęcia;)
Do usłyszenia






Do usłyszenia;)


wtorek, 8 listopada 2011

Zły sen...

Śniło mi się…..
Właściwie, to jeszcze śpię, więc dalej mi się śni…
Że włączyłem komputer… a tu facebook.  Ale nie taki normalny, tylko ma zęby!!! Kłapie nimi i chce mnie złapać.
Próbuję wyłączyć, ale łapie mnie za palce, próbuję zamknąć klapkę laptopa, ale jest sprytniejszy, śmieje się i krzyczy: dlaczego nie odpisujesz!??, przestanę cię lubić!!, czy ty, to ty, czy ktoś inny???, uśmiechnij się do mnie!, kliknij lubię to, pozdrów moją koleżankę!!, a ile masz wzrostu?? I kiedy imieniny???, lubisz moje zęby?? A którego bardziej  tego z lewej czy z prawej strony?? I który ładniej pachnie, ten żółty z dziurą, czy z plombą zielony?? Moje oko mieszka w Łodzi a ręka w Lublinie… odwiedzisz moje oko? rękę? nogę? I odpisuj na maile, bo wysłałem!!! Nie odpiszesz?? To foch, spadam, idź sobie!!!!
Ratuuunku! Co za koszmar…  Zapalam światło, zdrowaśka , ale jestem spocony…  Dobrze, że to tylko sen…. Wstanę, umyję zęby, pojadę do szkoły. I będzie normalnie. Prawda?
No, to do zobaczenia później;) Na blogu, na facebooku, albo gdzieś po drodze….
pa

wasz Maciek


poniedziałek, 7 listopada 2011

Wakacje.

Pamiętacie filmik???
Niektórzy już widzieli, ale jest sporo nowych osób, więc co tam...
Wrzucam... Jak nie chcecie,to po prostu nie oglądajcie;))





O emeryturze i braku dzieciństwa.

Wiecie co, czasami marzę o emeryturze….
Nie, to wcale nie jest śmieszne. Na emeryturze ludzie odpoczywają. Wstają kiedy chcą, wkładają ciepłe kapcie, robią sobie herbatkę, włączają telewizor i siedzą…. Pogapią się przez okno, wyjdą na spacer, wyprowadzą psa… Ja nigdy nie mogłem mieć psa, bo nie miałbym czasu, żeby go wyprowadzać. Oglądną jeden serial, potem drugi, poczytają codzienną gazetkę, podleją kwiatki i pogadają z nimi, ugotują sobie kleik, opłuczą sztuczne ząbki. .. Wyjdą na spacerek i posiedza na ławeczce. Na emeryturze jest luzik. 
Chociaż z drugiej strony bolałyby mnie kości, i może byłbym już łysy. Moje koleżanki miałyby siwe włosy, berety i rajstopy w sraczkowatym kolorze. I nie chciałoby się nam robić imprezek. A nawet, gdybym jakąś zrobił, to… Wolę nie myśleć jak wyglądałyby tańce…
Odkąd pamiętam, nigdy nie miałem na nic czasu. Nawet kiedy jeszcze nie grałem w filmach, to były lekcje pianina, tańce, angielski, potem hiszpański, francuski, i tak ciągle. Codziennie i bezustannie.
Czy tak powinno wyglądać życie dziecka? Gdzie beztroska? Kto nam ją zabrał i dlaczego?? Wiem, że wszyscy macie to samo. I wcale się nie żalę. Po prostu takie filozoficzne rozważania… w taksówce, z flegmatycznym taksówkarzem, między szkołą, a gmachem TV, w drodze na próbę do dzisiejszego programu Poziom 2:0, który prowadzę;)
A Wy, co sądzicie?? Chcielibyście żyć wolniej??


niedziela, 6 listopada 2011

Spotkanie z delfinami...

Taki  mały filmik na niedzielny poranek...




I znalezione w necie:


Co łączy ludzi z delfinami?
Co mogą mieć wspólnego na pozór dwa całkiem różne gatunki?
Otóż więcej niż myślisz...


- Delfiny pod względem inteligencji, są drugim gatunkiem na ziemi po człowieku (na równi z szympansami).

- Delfiny jako jedne z nielicznych zwierząt, potrafią imitować mowę ludzką.
- Dzikie delfiny często przypływają blisko plaż po to by... być pogłaskane przez człowieka.

- Wielokrotnie zdarzało się, że tonących rozbitków na powierzchnię wody wynosiły stada delfinów.

- Zdarzały się przypadki, że delfiny odganiały stada rekinów od kąpiących się ludzi.

- Jeżeli delfin upoluje rybę, często pierwszy kęs proponuje zaprzyjaźnionemu człowiekowi.

- Delfiny to jedyne ssaki na świecie które potrafią prowadzić prawie tak inteligentną rozmowę jak ludzie.

- Podobno delfiny i ludzie to jedyne stworzenia na ziemi odczuwające przyjemność z seksu.

- Delfiny to jedyne stworzenia oprócz ludzi i szympansów które wręczają sobie prezenty podczas godów.


                                Lubicie delfiny??


sobota, 5 listopada 2011

Przygoda w metrze...


Było ciepłe, jesienne popołudnie. Słońce wyglądało zza warszawskich bloków. Jechałem do centrum, żeby spotkać się z kolegą. Najpierw autobusem, potem metrem. Z godzinę w jedną stronę, ale  dawno się nie widzieliśmy więc postanowiliśmy, że  pogadamy.
-Będziemy się odwiedzać, pisać, gadać... Na pewno!- to zawsze powtarzamy zmieniając szkołę, czy wracając z wakacji, a potem ... wiadomo.  
A że ostatnio na polskim omawialiśmy archetypiczność, powielanie i powtarzalność ludzkiego losu i zachowań, postanowiłem złamać tę zasadę i spotkać się z kumplem z dawnej szkoły.
No więc podjechałem autobusem do metra i ruszyłem do zejścia pod ziemię. Bramki, portfel, dzyń i jestem na stacji. Było już późno więc luzik i zero tłumu. Rano, jest tyle ludzi, że czasami nie da się wsiąść do wagonu i trzeba czekać na następny. A czas oczekiwania umila wielki ekran po drugiej stronie torów. Można się dowiedzieć kto ma imieniny i przeczytać wiadomości, chociaż stają się one powoli nudne- Grecja, Grecja, Grecja. Ostatnio z pomocą przybył kpt. Wrona, któremu też znudziły się te same wiadomości, i swoim wyczynem postanowił umilić nam oczekiwanie na metro.

,, UWAGA nadjeżdża pociąg!” Piętnaście minut i jestem u celu. Słynna patelnia! Tak nazywa się miejsce w centrum, w którym spotykają się wszyscy wsiadający i wysiadający z metra.
Oprócz nich jest zawsze koleś, który gra na krześle, pan z radyjkiem i mnóstwo osób rozdających ulotki. Wszystkie, to reklamy szkół językowych… Zawsze biorę przynajmniej od jednej osoby ( w końcu tak zarabiają na życie) mimo że i tak ich nie czytam.
 No więc wychodzę sobie z metra, idę, idę i nagle widzę dwie laski. Yyyy??  One też mnie widzą. Przez chwilę zawieszamy na sobie spojrzenia, uśmiech z obu stron. I idę dalej, w stronę Złotych Tarasów, ale słyszę jakieś śmieszki. Oglądam się za siebie, a one idą za mną jakieś 10 metrów.
 Fajnie!- myślę-podejdą, pogadamy… Przecież też jestem człowiekiem i jak wszyscy, lubię gadać z ludźmi (bo nie chodzi tu o to, że chciałbym im dać autograf, tylko o spotkanie, każdy to lubi).
Ale idę dalej, a one nie podchodzą, tylko całą drogę od metra do złotych się czają. Już, już mają podejść, ale peszą się i zawracają. Mi za bardzo nie wypada zatrzymać się  i podejść do nich, więc wszystko w ich rękach. Idę wolniej, czekam… one też idą wolniej, przyspieszam, one też przyspieszają… Rany, dobra, nie to nie. Szkoda, może następnym razem;)
Widziałem, że chciały, ale …wstyd był silniejszy…

Kiedyś siedziałem na Krakowskim Przedmieściu i jadłem gofra. Było ciepłe lato, nic mi się nie chciało, wszyscy powyjeżdżali na wakacje a ja jak palant zostałem w Warszawie bo miałem zdjęcia, więc chodziłem sobie na Stare Miasto i obserwowałem ludzi. Uwielbiam to robić!
No więc siedzę sobie, na tej ławce, wcinam gofra, a tu nagle obok mnie, do okienka z lodami staje Wojtek Szczęsny….. Myślałem, że się ze....am na tej ławce. Siedziałem metr od Szczęsnego!!! Czułem się jakbym patrzył w matkę Teresę, tyle że polskiej piłki nożnej. Bita śmietana zaczęła ściekać i poplamiła mi spodnie, a ja siedziałem i patrzyłem . TYLKO patrzyłem.
Powinienem był wstać i poprosić o autograf, chociaż uścisnąć jego rękę. A ja tylko siedziałem i patrzyłem…
Tej sytuacji nigdy nie zapomnę i będę jej żałował bardzo długo. A jak wygramy Euro dzięki Wojtkowi, bo obroni karnego w finale, to chyba skoczę do Wisły.
Szczęsny przecież widział, że się na niego gapię, ale nie podszedł i nie powiedział; ,,Siema jestem Wojtek, chcesz autograf?” bo to głupie. Nie żebym porównywał się do niego, ale na pewno fajnie jest podejść i pogadać, żeby potem nie żałować. I tak jest ze wszystkim.
Ja na przykład żałuję też, że nie podszedłem do takiej jednej dziewczyny na dyskotece w podstawówce, i nie poprosiłem jej do tańca. Może i by powiedziała, żebym spadał, ale przynajmniej wiedziałbym, że jest głupia, i nie żałował tego następne 5 lat. Dlatego trzeba zawsze próbować i jak to kiedyś ktoś powiedział ,,dawać szansę Bogu” J

To  by było na tyle. A jeśli chodzi o spotkanie z kolegą, to nie przyszedł bo tego dnia złamał rękę, więc poszedłem do kina :) Sam.

czwartek, 3 listopada 2011

Nowy serial;)

Zastanawiam się co napisać...
Po ostatnim razie, kiedy dużo powiedziałem o sobie i swojej rodzinie, dziś jakoś nie mam blusa... I tyle w szkole do zrobienia. Niby skończyłem zdjęcia, ale ciagle gdzieś muszę jeździć. Dziś np po lekcjach na spotkanie, potem na wywiad do Agory...
Podczas wywiadu odpowiedziałem na setki pytań od setek fanek ( mam nadzieję ze będzie ciekawie)
Jak dojeżdżałem do domu, było koło 19 i zupełnie ciemno. A wokół autobusu mgła, tak gęsta, ze nie widać było nic. Nawet światła samochodów rozmywały się jak w jakimś upiornym śnie. Masakra. I jak tu się uczyć??


Humor poprawiła mi potwierdzona wiadomość:


Będę grał w filmie, to znaczy serialu, ale takim bardziej filmowym, robionym przez Xawerego Żuławskiego dla CANAL+  A emisja już w marcu.
I będzie to jedna z głównych ról. Na razie nic więcej nie mogę powiedzieć.


No to już wiecie;)
I trzymajcie kciuki.
A jutro może wrzucę jakiś porządniejszy wpis... coś do poczytania;)

wtorek, 1 listopada 2011

Wszystkich Świętych -zdjęcia.

Troszke się nachodziłem...
Oczywiście nie zdążyłem odwiedzić wszystkich ulubionych grobów, bo jest ich dużo.
Wiem, że oglądanie tego jest nudne, więc tylko dla wytrwałych ;)
Ale i tak postanowiłem, że te zdjęcia znajdą sie tu na moim blogu... taka mała cześć
dla Nich ...


To ostatnie to u mojego dziadka na wojskowych Powązkach...
Taki nagrobek z żagielkiem, bo był żeglarzem;)

Dobranoc;)



Wszystkich Świętych - moje wspomnienia.

Święto szczególne, bo każdy ma kogoś bliskiego, kto umarł, i o kim dzisiaj pomyśli. Kogoś, kogo znał i kochał, albo tylko widział na zdjęciach w rodzinnym albumie. 
Bo wszyscy mamy przodków. Wspominamy też ludzi, którzy nie byli dla nas kimś bliskim, ale kiedy odeszli, myśleliśmy o nich i dziwiliśmy się -dlaczego?

Niecaly rok temu byłem jurorem w konkursie "Blog roku 2010" Czytałem rożne blogi.
Jednym z nich był blog "Rak nieborak" pisany przez młodą kobietę, która ma raka. Pisała o swojej chorobie z poczuciem humoru. Rozmawiała ze swoim rakiem-nieborakiem, jakby chciała go oswoić i zaprzyjaźnić się z nim. Wtedy nie bardzo zwróciłem na to uwagę. Ale kiedy dostala nagrodę i wyszła na scenę żeby ja odebrać, okazało się że jest młodą, ładną dziewczyną w chustce na głowie. Była bardzo kolorowo ubrana. 
Nie wiedziała co powiedzieć, rozpłakała się. Dziękowała wszystkim i mówiła, że dzięki temu będzie mogła pojechać z mężem w podróż poślubną o której zawsze marzyła. Dwa tygodnie temu dowiedziałem się, że umarła (13.10.2011)
 A to jej blog: http://andzia-i-nieborak.blog.onet.pl/   i ostatnie wpisy męża.

Dziś wszyscy idą na groby i przez to stają się jakąś wspólnotą. Ja zawsze chodzę na Powązki. Idę powoli, nie spieszę się, bo bycie tam sprawia mi naprawdę przyjemność. Czytam nazwiska na grobach i wspominam sławnych ludzi- aktorów, poetów, pisarzy. Mam ze sobą parę zniczy, które zapalam na ulubionych grobach.

Na wojskowych Powązkach jest grób mojego dziadka, który umarł  dwa lata temu. Miał 84 lata - czyli całkiem dużo... Zanim zachorował, całkiem dobrze się trzymał, bo uprawiał sporty, żeglował, grał na gitarze. Potem leżal w domu przez dwa lata. Odwiedzałem go raz na dwa tygodnie i starałem się być miły, bo wiedziałem, że każde odwiedziny moga być ostatnimi.
Nie chciałem żeby było tak, jak z odejściem mojej babci...
Miałem wtedy 7 lat. Pojechałem do nich na wakacje. Babcia była trochę chora, ale to tak, jak zawsze ze starszymi osobami. Miała duże, miękkie, ciepłe kapcie i gęste włosy do których lubiłem się przytulać. I pamiętam, że zawsze płakała jak wyjeżdżaliśmy, więc przed każdym wyjazdem biegłem do sklepu po batona którego jej wręczałem, żeby nie płakała...
No co?? Byłem w takim wieku, że słodki batonik najbardziej mnie uszczęśliwiał, dlatego dawałem jej to samo ;)
Pamiętam, że TEGO dnia, nie byłem dla niej dobry, nie wiem o co chodziło, ale nie byłem za miły. Jak co wieczór po dobranocce położyłem się spać. Zasnąłem. Nie pamiętam co mi się śniło, ale spało mi się dobrze. Za dobrze... Obudziłem sie w piękny, wakacyjny poranek, słońce wpadało do pokoju, ale coś mi nie pasowało.
Nie słyszałem głośnego chrapania babci, które zawsze budziło mnie w nocy. Zaciekawiony wstałem i zobaczyłem, że w łóżku babci nikogo nie ma. Podszedłem do dziadka i spytałem o co chodzi. Powiedział, że babci nie ma... Myślałem, że to żart i pobiegłem do pokoju rodziców.
- Mamo, tato, gdzie jest babcia? -krzyczałem.
-Babcia nie żyje -usłyszałem- zabrało ją pogotowie, umarła dziś w nocy.
Musiałem zajarzyć o co chodzi... Do tej pory ze śmiercią spotykałęm się tylko w Power Rangersach i w Wiadomościach... Załapałem. Nie będzie już ciepłych, mięciutkich kapci, pachnących włosów...
Na pogrzebie, w wieku 7 lat, mocno wydoroślałem... I nie pomógł nawet słodki baton.

Dziś emocje opadły i potrafię to opisać. Ale zawsze żałuję tego dnia, zanim umarła, że nie byłem dla niej dobry. Często zastanawiam się, czy jest w niebie... Czasem się pomodlę...
I myślę że kiedyś się tam wszyscy spotkamy, bo życie byłoby bez sensu, gdyby miało być inaczej....
A, i często dzwonię do dziadka Mariana, który mi jeszcze pozostał. Ma 86 lat i jest naprawdę spoko. I...chciałbym, żeby żył zawsze.

Amen:)

I wpadnijcie wieczorem.
Bedę miał już zdjęcia z moich ulubionych grobów na Powązkach.


Ps. Co do komentarzy pod poprzednim postem - było pytanie, czy czytam. Oczywiście, że czytam, ale nie mogę odpowiadać na komentarze, bo się nie da.
Do Cleo: jaki profil wybrałem w liceum?? Oczywiście kulturowy;)