Uff… Już koniec. Wszystko się udało!
No może oprócz pointy w rozmowie z psychologiem. Nie zakończyłem tego jakoś fajnie… Kurde jestem do dupy! Powinienem był coś wymyślić….
To takie tradycyjne rozważania po programie Poziom 2.0, jak zwykle o 17.17…
I jatka w głowie.
Trzeba przyznać, że prowadzenie programu jest mega trudne! Trzeba być baaardzo wytrzymałym, żeby znieść taki stres. Ja nie jestem i dlatego często mylę się na wizji. Przejęzyczenia oraz niepoprawne językowo i gramatycznie zdania mam chyba we krwi. Tatuś trójkarz z polskiego, mamusia niby skończyła też polonistykę, ale moje geny w tej kwestii chyba tatusiowe.
Ale wydaje mi się, że te pomyłki są właśnie fajne, mówię tu o przejęzyczeniach i niezaplanowanych sytuacjach, jak choćby ta z dzisiaj, kiedy, rozmawiałem z linoskoczkami a na koniec rozmowy wbiłem się na linę. Oczywiście nikt nie wiedział, że to zrobię, nawet ja, samo jakoś tak wypłynęło. I powiem wam, sam byłem zdziwiony.
Kolejna śmieszna sytuacja, tym razem w roli prowadzącego Kamil, który jakieś 3 tyg. temu rozmawiał z mistrzami polski w Zośkę (mała piłeczka wypełniona jakimś grochem). Rozmowa miała się zacząć tak: oni grają, wchodzi Kamil i mówi ,,Panowie przestańcie kopać Zośkę!!! Jak możecie!”. No i wszystko super, próby, tyruryru, no i life… Chłopaki grają, bohatersko wbija Kamil i krzyczy ,,Chłopaki przestańcie grać w tą Zośkę! Jak możecie!” taaa, zwyrodnialcy.
Ale w sumie to mu się nie dziwie, mówię wam stres jest gigantyczny.
Opiszę wam jak wygląda taka rozmowa z punktu widzenia prowadzącego. Porównałbym ją do wrzucenia kogoś do basenu, w którym albo się płynie, albo idzie na dno, a jedynym kołem ratunkowym, które jak się okazuje może też zatopić, jest słuchawka w uchu i połączenie z wozem transmisyjnym.
No więc najpierw odliczanie, 10,9,8,7….3,2,1 i JESTEŚ!!!!!- krzyczy kierownik planu. Nastaje ta sławna sekunda, która trwa wieczność… Nigdy nie wierzyłem ludziom, którzy mówili ,,sekunda która trwa wieczność”, ale wierzcie mi, to naprawdę tak działa. Zaczynam mówić… Pierwsze dwa pytania, które mam wykute na pamięć. Moja głowa przez 30 sekund nie pracuje, stres blokuje szare komórki.
Nagle zajarzam i…uff… zaczynam myśleć. Dobra teraz najważniejsze to słuchać gościa i pytać adekwatniee do odpowie…AAAAAA… trzaski w słuchawce, muszę szybko ściszyć nadajnik. Dyskretnie sięgam ręką, za plecy, wymacuję malutką gałkę i ściszam. Tak mnie to pochłania, że nie zauważam, że gość skończył mówić i zapada cisza. -Yyy, no więc jak Ty się tym zainteresowałeś? - machinalnie zadaję tzw. awaryjne pytanie, które zadaję wręcz odruchowo gdy mam pustkę w głowie… Rozmowa zaczyna ,,płynąć”.
Już zaczynam się cieszyć, że mi dobrze idzie, a tu nagle wóz, zagłuszając gościa, podrzuca mi jakiś żarcik, zaczynam panikować, że nie usłyszałem rozmówcy, topię się i zapominam o żarcie. Po chwili sobie przypominam, szybko strzelam, ale oczywiście niecelnie, bo żarcik był śmieszny jakieś 10 sekund temu. Wiem o tym i zaczynam się na siebie wkurzać, co jeszcze bardziej pogarsza moją sytuację.
Poddaję się…. Na szczęście wydawca przychodzi mi z pomocą i mówi do ucha ,,jest super!”. Wiem, że to ściema, ale jakoś mi to pomaga, przestaje się topić i z powrotem zaczynam ,,płynąć”….
To był taki przykładowy szkic psychologiczny prowadzącego o słabych nerwach, i jego sytuacji w trakcie programu. Sami przyznacie, że jest ostro. Ale trzeba przyznać, że takie coś rozwija, bo uczysz się improwizacji, szybkiego myślenia i reagowania. Dzięki temu, już się nie stresuję na wywiadach. Wiem, że to pikuś w porównaniu z Poziomem. Dobrze, że się do niego dostałem.
Pamiętam, że po castingu, który odbył się w jednym z warszawskich parków, byłem pewien, że się nie dostanę. Składał się z wywiadu z wymyślonym bohaterem, którego grał jeden z dziennikarzy, i z zapowiedzi.
W pierwszej części moim wymyślonym rozmówcą był Jack Nicholson i poszło mi całkiem nieźle, natomiast zapowiedź totalnie zepsułem. Stwierdziłem po castingu, że na pewno się nie dostanę i nawet sam siebie bym nie zatrudnił.
I totalnie to olałem. Nie czekałem na telefon i zapomniałęm nawet, że taki casting się odbył.
A tu proszę, telefon zadzwonił...
Zawsze tak jest. Im mniej ci zależy, tym lepiej idzie;)
Dlatego wszystko na luzie, bez spinania ....