Marzenia.
Po co są? Żeby je spełniać, czy żeby mieć do czego dążyć
Miałem wiele ,,marzeń”. Co tydzień inne. Jednego dnia chciałem śmigać na desce, a drugiego grać na gitarze.
Ale to nie były prawdziwe marzenia. Te prawdziwe nie mijają po tygodniu. Prawdziwe marzenia stają się motorem życia, wyznaczają cele.
Ja na przykład marzę o tym, żeby zostać dobrym aktorem. Żeby grać trudne role w fabułach, by stanąć kiedyś na deskach teatru...
I codziennie idąc na plan myślę, co zrobić, żeby być lepszym, autentycznym...
Ostatnio tata dał mi zbiór książek Stanisławskiego. To koleś, który wymyślił współczesną zasadę grania. Metoda. Czytam, poświęcam temu czas, robię ćwiczenia. Wszystko po to, żeby zrealizować swoje marzenia.
Ale w zasadzie osiągając cel robi się trochę smutno bo nie ma już na co czekać ani do czego dążyć.
Woody Allen, w swojej biografii, mówi, że zawsze marzył o tym żeby zdobyć Oscara. To było coś czego pragnął z całych sił. Jego cel. Aż w końcu, gdy w 1977 roku nakręcił genialny film Annie Hall, Akademia nagrodziła go, i to podwójnie. Za scenariusz i za reżyserię. Udało się! Spełniony w 100% i szczęśliwy koleś- można by powiedzieć.
A guzik prawda. Późnym wieczorem, po ceremonii, wrócił do mieszkania taksówką. Zmęczony wsunął kluczyk do zamka, jak co wieczór przekręcił go leniwym ruchem i wszedł do środka… Ciemno, cisza, spokój. Zdjął kurtkę, rzucił gdzieś w kąt nagrodę i jak co wieczór padł zmęczony na łóżko. Było mu smutno.
Osiągnął to co chciał, ale stracił cel. Więc może lepsze jest samo czekanie?
Marzenia wyznaczają cele. Ukierunkowują nasze życie. To od nich zależy kim będziemy w przyszłości i co będziemy robić.
Całe życie podświadomie dążymy do spełniania tych ,,prawdziwych” marzeń.
Dlatego warto je dobrze dobierać. I marzyć z głową.
Bo przecież nie można wiecznie marzyć o podrywaniu wszystkich lasek w okolicy.
To marzenie będzie trwało tak od 13 do 22 roku życia ( z tą górną granicą to strzelałem, nie wiem kiedy to minie :))
Po nim przyjdzie kolejne - związać się z jakąś kobietą na śmierć i życie, mieć piątkę cudownych bachorków i wypasiony dom, i tak dalej...
Oczywiście przez całe życie prawdziwemu facetowi towarzyszy też wizja: umrzeć bohaterską śmiercią - najlepiej widząc czerwony laser na czole pięknej dziewczyny skacząc i zasłaniając ją własnym ciałem, no a potem zejść z tego świata będąc w jej objęciach.... Ahhhh rozmarzyłem się :P
Oscar Woodiego był tylko zakończonym etapem, który otwierał nowy rozdział.
Tak więc życie jest taką drogą a marzenia przystankami, na których zatrzymujemy się, zaglądamy w mapę i zmieniamy trasę ( udała mi sie ta metafora;)
A więc marzymy, marzymy. I pracujemy codziennie na swoje marzenia.
Tylko jak pisałem wyżej-
- z głową xD.
Ale się dziś rozpisałem, dwa posty jednego dnia...
I z polskiego dostałem ostatnio piątkę, pierwszą w liceum ( jedno z marzeń spełnione;)
A Wy, jakie macie marzenia?? Te duże? I te mniejsze?