Kamera ruszyla jak miałem jakieś sześć lat... A potem już się kręciła. Gdyby nie kamera, pewnie nigdy byście mnie nie poznali. Chodziłbym codziennie do szkoły, pisał regularnie sprawdziany, potem angielski, lekcja pianina, trening na boisku u księdza ( najlepsze boisko w okolicy;), kumple, podwórko, kompik i marzenia... O czym? Pewnie o wakacjach, fajnej dziewczynie i ... sławie. Jak każdy. Dziś sporadycznie bywam w szkole i ... znacie mnie. Postaci które gram, są do mnie trochę podobne, ale nie identyczne. Dlatego jeśli chcecie wiedzieć co u mnie, czym sie różnię od Tomka Boskiego, Michała z Ojca Mateusza i wielu innych ról, które zagrałem - wpadajcie. Postaram się pisać o moim prawdziwym życiu. I postaram się żeby było ciekawie.

I komentujcie, to będzie znak, że chcecie czytać;)

czwartek, 3 maja 2012

O Narodowym inaczej...

Dziś święto... Trzeci maja.
Spróbowalem o tym napisać na fejsie, ale było dużo dziwnych komentarzy...
Poniższy tekst napisałem już parę dni temu, po obejrzeniu w szkole filmu.
Zastanawiałem się, czy go wrzucić... Temat nie młodzieżowy, niemodny i... jakiś taki dziwny, gdy majówka, słońce, zapach kremów do opalania i... prawie nagie, ponętne ciała w kolorowych sukienkach...;)
Ale co tam, wrzucę, bo dzień odpowiedni i... po prostu chcę. A to mój blog. I mogę wrzucać co chcę ;))


Parę dni temu oglądaliśmy w szkole film dokumentalny ,,Usłyszcie Mój Krzyk”.
Dobrze wiecie jak to jest z oglądaniem filmów na lekcji, wszyscy nagle zamieniają się w artystów i rysują w zeszytach obrazy.. Uff…- pomyślałem- film... więc będzie wolna lekcja.
Myliłem się. Wszyscy z napięciem patrzyli na ekran szkolnego (o zgrozo!) telewizora.

Film opowiadał o człowieku, który oblał się rozpuszczalnikiem i podpalił na stadionie w obecności 100 tysięcy ludzi. Wariat!- możnaby pomyśleć. Nie!

Ryszard Siwiec był żołnierzem AK i filozofem. Po wojnie i zajęciu Polski przez komunistów odmówił pracy jako nauczyciel ponieważ nie chciał uczestniczyć w rosyjskiej propagandzie.  Zarabiał jako księgowy, przy okazji hodując kury. Miał sporą gromadkę dzieci i kochającą żonę. Idealnie!- ktoś powiedział. Nie do końca. Ryszard, człowiek wykształcony i mądry, nie mógł się pogodzić z brakiem wolności. Nie tylko swojej, ale wszystkich Polaków. Nie mógł się pogodzić z poniżaniem naszego narodu. Buntował się. Buntował się w sercu bo nie mógł na zewnątrz. Jednak widział straszną bierność i bezczynność Polaków wobec tego co się dzieje. Nie wiedział co zrobić. Czuł się potwornie bezsilny wobec tego zła a mimo to chciał walczyć.

Warto sobie przypomnieć, jak wyglądała wtedy Polska. W skrócie- pranie mózgów, strach i brak komputerów (to były w ogóle takie czasy?? 0.0). Ludzie bali się cokolwiek zrobić,  bo gdy strajkowali to do nich strzelano. Co tu można? - myślał Ryszard. Nie mógł już dłużej żyć w bezczynności, więc postanowił zaprotestować. Krzyknąć.

W 1968 roku, nie ważne którego dnia bo i tak nikt nie zapamięta, ubrał się w garnitur, pożegnał trochę czulej niż zwykle z rodziną i wyszedł.  Pojechał do Warszawy. Wtedy,  w okresie komunizmu, organizowane były wielkie widowiska na Stadionie Dziesięciolecia (dzisiejszym Narodowym). Tego dnia obchodzono Dożynki (nie mam pojęcia co to :/), w każdym razie wielka feta. Sto tysięcy ludzi na trybunach, a na murawie tysiące ruszających się jak małe robociki tancerzy. Dookoła komuniści w tym sam gomułka (specjalnie napisałem z małej ;). A pośród tej wielkiej masy, udających zainteresowanie widzów, stał Ryszard Siwiec. Mimo tego co za chwilę miało się stać, nie bał się. Czuł spokój i radość. Myślał, że za chwilę krzyknie a jego krzyk usłyszy sto tysięcy osób na stadionie, a potem cały świat.

Na murawie rozbrzmiewał właśnie walczyk, a setki dziewczyn w kolorowych strojach tańczyły, sztucznie się uśmiechając. Był gorący, letni dzień.
W ósmym sektorze jakiś człowiek wyjął właśnie z torby garść ulotek i rozrzucił je na wietrze. Po chwili wyciągnął butelkę i zaczął się oblewać ostro śmierdzącym płynem.  Rozpuszczalnik.  Nagle błysnęła zapałka.
Teraz!- pomyślał Ryszard.
Zapalił się. W powietrze strzelił dym i ogień…. Widać to było z każdego miejsca na stadionie.  Płonął człowiek. Krzyczał, krzyczało jego ciało. Krzyczał najgłośniej jak potrafił. W rytm walca  i innych  tańców.  Widzieli go wszyscy. Ale nikt nie zareagował. Nikt na murawie nie przestał tańczyć,  muzyka nie przestała grać.



 A on  krzyczał. Podbiegło do niego kilku mężczyzn i próbowało go ugasić, ale on uciekał. Uciekał przed milczeniem. Chciał, żeby przez jego śmierć świat dowiedział się, że Polacy nie mogą już tak dalej żyć. Po chwili go ugaszono i spalonego wepchnięto do karetki. Widowisko  dożynkowe trwało nadal. Nikt na to nie zareagował, nikt nie chciał zareagować.
Nie wiem jak was, ale mnie osobiście bardzo poruszyła ta historia. Człowieka, który umiera za wolność, za Polskę i jest olany przez Polaków.  Piszę o tym również dlatego, że nie jestem pewien jak byśmy dziś na to zareagowali. Nie mówię o podpalaniu się. Mówię o sytuacji, w której mielibyśmy zrobić coś dla kogoś, ale sami przez to tracąc. Bo o to dokładnie chodziło tego dnia. Żadna z tych tancerek nie przestała tańczyć, nikt nie przestał grać, nikt nie opuścił stadionu gdy płonął na nim człowiek. Każdy bał się konsekwencji.
 Postanowiłem o tym napisać też dlatego, że  zaraz po ostatniej scenie usłyszałem z ławki przede mną komentarz ,,No,  musiał mieć coś na bani!”.
Czy mając siedemnaście lat, tylko tak można to skomentować???

Ryszard Siwiec umarł z  tęsknoty za wolnością! Prawdziwą wolnością i miłością do ojczyzny. Dziś to śmieszne słowa. Ojczyzna? Obciach! Kochają ją fanatycy i mohery - trąbią media. Być obywatelem świata, to zaszczyt...
Jestem obywatelem świata, jestem europejczykiem i jestem Polakiem. Właśnie dziś , trzeciego maja i jutro, i mam nadzieję zawsze.
 A człowiek z filmu... zasługuje na pamięć.

Łapcie

http://www.youtube.com/watch?v=JZZlrPQHDH0





niedziela, 29 kwietnia 2012

MECZ NA NARODOWYM


1:30 w nocy…
- Aaaa! Niech ja w końcu zasnę!!!
- Spanie na kanapie, podłodze, czytanie książki- nic nie pomogło mi zasnąć. Mecz polskich gwiazd przeciwko ukraińskim na Stadionie Narodowym  zawładnął moim umysłem. Obudziłem się o 10, więc chyba w końcu usnąłem. Chyba, bo czułem się kiepsko. Cztery dni treningów z drużyną sprawiły, że miałem ostre zakwasy. Trudno- pomyślałem- boli nie boli trzeba iść. Wziąłem szybki prysznic, który jak zwykle okazał się być długi, spakowałem się i wyszedłem.
Stojąc na przystanku przypomniałem sobie, że nie wziąłem identyfikatora. Sprintem wbiłem do domu, wywracając przy okazji doniczkę przed domem, i wróciłem na przystanek.
Lipton. Autobus odjechał. Od tej pory mój udział w meczu był zdany na łaskę kierowców, którzy mijali mnie gdy próbowałem złapać stopa. Po kilku minutach na szczęście się udało i już pędziłem do metra. Była cudowna pogoda. Ani jednej białej chmury na niebie, słońce wysoko i lekki przyjemny wiatr. Idealna pogoda na mecz.
 Pod stadionem byłem o 13.30. Pod bramę swoim Porsche Cayene podjechał akurat Tomasz Iwan. Zapakowałem się do jego samochodu i zjechaliśmy na parking. Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy w stronę wejścia. Uderzyła nas fala błogiego chłodu. Nie wiem jak wy, ale ja uwielbiam to uczucie jak z gorącego dworu wchodzisz do chłodnego pomieszczenia. W tym miejscu należałoby zaznaczyć, iż Iwan ma wyjątkowo… łaaadną :D dziewczynę....
Ale skupmy się na temacie. No więc przeszliśmy przez tysiąc bramek sprawdzających to samo- czy aby na pewno mamy identyfikator, aż wreszcie znaleźliśmy się w szatni. Szatni? Nie wiem czy to można nazwać szatnią, raczej ultraluksusową przebieralnią połączoną z gabinetem do masażu i salą wanien. To ostatnie najbardziej mnie zdziwiło. Wielkie pomieszczenie, w którym znajdowało się ze 30 wanien jedna obok siebie… Aha… Zamyślony wróciłem do pomieszczenia z szafkami. Przy każdej z nich leżała koszulka z nazwiskiem więc zacząłem szukać swojej. Okazało się, że zamiast Musiał mam na koszulce napisane Musiol… Dobrze, że nie Bieber- pomyślałem i zakleiłem nazwisko, po czym napisałem na taśmie "MUSIAŁ"- to dlatego miałem taki dziwny napis.
- Panowie!- krzyknął Andrzej Strejlau( "nasz" trener)- wybiegamy na rozgrzewkę!
Chwilę potem czekaliśmy z chłopakami w ciemnym tunelu na wyjście na murawę. To było niesamowite uczucie. Czuliśmy lekkie drżenie, które powodowali śpiewający kibice. Tak się cieszyłem, że aż stojący za mną Kraśko powiedział, żebym przestał skakać bo nie może się skupić.
I ruszyliśmy. W trzydziestu wybiegliśmy na murawę. Pierwsza rzecz jaką zobaczyłem to oślepiające słońce, a zaraz potem usłyszałem śpiew kibiców. Moje korki (pożyczone od kolegi, pozdrawiam Klimę!) dotknęły trawy. Powinienem tu opisać jak się wtedy czułem, ale chyba nie potrafię. Musiałbym(bardzo śmieszne) przeczytać tysiąc książek, żeby umieć to opowiedzieć. W każdym razie byłem piekielnie szczęśliwy i dumny, że mogę nosić na piersi orzełka w obecności kamer.
W rytm Ai se eu te pego rozpoczęliśmy rozgrzewkę. Nie mogłem się powstrzymać i razem z kibicami, zacząłem tańczyć na środku murawy. Trochę dziwnie patrzył się na mnie Radek Majdan. Ale on tańczy tylko do piosenek Dody. Dobra, w każdym razie po półgodzinnej rozgrzewce wskoczyliśmy do szatni, gdzie trener zrobił nam odprawę, zaśpiewaliśmy hymn i zaczął się mecz.
Nie będę wam opisywał jego przebiegu, bo to nudne i smutne (przegraliśmy 3:1) Ale opiszę wam to co się działo z boku boiska, a było to chyba ciekawsze niż sama gra. Hmmm… Stało nas przy linii z 20. Wszyscy darli się do zawodników na boisku i wszyscy chcieli za wszelką cenę sami zagrać. Najbardziej walczył Mroczek, którego trener co chwilę upominał, że przecież nie jest tu sam. Przez pierwsze trzydzieści minut niestety nieudało mi się wejść, ale za to wszedłem w drugiej.
Mój plan był prosty. Okiwać wszystkich, strzelić bramkę, podbiec do kamery i wywrzeszczeć – Dziękuję za to, że jest nas już 100 tysięcy!. Udało by się. Gdyby nie ukraiński bramkarz… Zgred musiał wyjść z bramki gdy dostałem piękne podanie od Dorocińskiego i wpierniczyć się na mnie całym ciałem. Myślałem, że go zbiję jak wstałem. Ale pomyślałem, że dzisiaj wyjątkowo mu odpuszczę, niech się chłopak cieszy. Jeszcze jedna akcja  i stwierdziłem, że zejdę i dam pograć innym.
Jeszcze parę minut i mecz się skończył.  Smutni, ale szczęśliwi (?) przybiliśmy pjony z Ukraińcami i zeszliśmy do szatni.( tu należy napomknąć, że schodząc z boiska zakosiłem jedną piłkę, ale ciiii, nie mówcie nikomu).
W ciszy weszliśmy do szatni. Czuliśmy niedosyt, bo było blisko wygranej (taaaaa). Pierwszy milczenie przełamał trener.
-Ku@wa! Co to było! Panowie, więcej pokory! To miała być drużyna, a nie 11 osobnych…
No i zaczęło się, poleciało parę nazwisk, które dużo zepsuły, ale nie będę ich tu wymieniał bo chcę jeszcze z nimi pograć. Zresztą kto widział mecz wie kto co i jak.
Chwilę, żeśmy pogadali, piardu piardu i każdy poszedł w swoją stronę. Ja zabrałem się z Maćkiem Orłosiem, który podrzucił mnie do metra. Bardzo miły człowiek, spokojny i pozytywny.

Podsumowując (zabrzmiało jak w gimnazjalnej rozprawce) mimo zaprzyjaźnienia się z ukraińskim bramkarzem, jestem bardzo zadowolony z meczu. Dowiedziałem się kto jaki jest naprawdę i tu muszę napisać, że np. Dorociński, Andrzejewski, Mezo, Orłoś i Zelt to bardzo w porządku ludzie.  Dobra kończę bo coś późno już, a ja jeszcze nie jadłem kolacji. Trzymajta się!
Wasz Musiol.

czwartek, 29 marca 2012

POCHWAŁA SZKOŁY;))

?Hej ho! Hej ho! Do pracy by się szło! To śpiewam codziennie rano wychodząc z domu. Nie ważne czy idę na plan czy do szkoły. Bo uczeń to najtrudniejszy zawód na świecie.
Cały rok ostro zasuwa. Kuje, czyta, odrabia prace (oczywiście w teorii) i nic z tego nie ma... Aaaa czy aby na pewno? Ostatnio rozmawiałem z pewną starszą aktorką, która spędziła w Stanach wiele lat. Powiedziała mi, że tam ludzie płacą dziesiątki tysięcy dolarów, żeby ich dzieciaki uczyły się na naszym poziomie. Tam idąc do (naszego) liceum, w wieku 15 lat musisz wybrać sobie przedmioty, których chcesz się uczyć, a resztę odcinają. Ja w wieku 15 lat chciałem zostać ginekologiem... To powinno wam zilustrować tamten system edukacji. Nie mam nic do ginekologów, nie bywam,  chyba są przydatni. Ale nie da się wybrać zawodu, mając 15 lat. To jedno. Druga sprawa, że prowadzi to do ogłupienia społeczeństwa. Nie rowijasz się we wszystkich dziedzinach tylko w jednej. Np. ginekologicznej. I nie pogadasz już z ludźmi o kulturze, o
literaturze. Będziesz mógł rozmawiać tylko o... Ekhm przepraszam. Wystarczy włączyć jeden z popularnych, amerykańskich programów telewizyjnych, żeby zauważyć, że poziom rozrywki zatrzymał się tam na obijaniu sobie  pysków przez małżonków. Cudze chwalicie swego nie znacie. Także teges. Jutro w szkółce proszę o dobre humorki i uśmiechy! Głód doskwiera. Czmycham jeść. Pa!

wtorek, 27 marca 2012

WYNIKI AKCJI ZNACZEK

 Obiecałem, że wkleję wyniki naszej akcji charytatywnej. Dużo tego, ale tych, co w tym uczestniczyli - pewnie to zainteresuje ;)

Niektóre szkoły przesyłały znaczki o różnych nominałach (np. po 5, 10, 20, 50 groszy). Znaczki te zostały zsumowane w taki sposób, by tworzyły znaczek o wartości 1,55 zł. Suma podana przy każdej szkole to ilość listów, które można wysłać za pomocą zebranych znaczków, dlatego różni się ona od całkowitej liczby zebranych znaczków przez daną szkołę (jeśli np. szkoła przesłała 3 znaczki o nominałach 1,55 zł/ 1,95 zł/ 3,75 zł/ 1,00 zł to pomimo różnych nominałów, liczymy je jako 3 znaczki/ 3 jednostki, bo za ich pomocą będzie można wysłać tylko 3 listy).
Suma znaczków może różnić się od ilości znaczków zadeklarowanych przez szkołę w zgłoszeniu mailowym. Różnica wynika m.in. z tego, że niektóre szkoły przesyłały znaczki ostemplowane czy odklejone z kopert i takie znaczki zostały odrzucone podczas liczenia.

SZKOŁY WEDŁUG ILOŚCI ZEBRANYCH ZNACZKÓW:

1. Szkoła Podstawowa nr 12 z Oddziałami Integracyjnymi im. Kawalerów Orderu Uśmiechu w Głogowie- 603 znaczki
2. Gimnazjum im. św. Franciszka z Asyżu w Teresinie- 553
3. Szkoła Podstawowa nr 3 im. Jana Matejki w Pruszczu Gdańskim- 433
4. Gminny Zespół Szkół numer 1 w Ozimku-  426  (414 znaczków po 1,55 zł + 2 znaczki po 1,95 zł + 36 znaczków po 50 gr + 1 znaczek po 10 gr + 2 znaczki po 5 gr)
5. Szkoła Podstawowa nr 2 z Oddziałami Integracyjnymi im. Janusza Korczaka w Błoniu- 400
6. Szkoła Podstawowa nr 11 w Warszawie - 394
7. Gimnazjum im. Noblistów Polskich  Zespół Szkolno- Przedszkolny, Ornontowice- 372
8. Liceum Ogólnokształcące im. Tadeusza Kościuszki w Lubaczowie- 370
9. Szkoła Podstawowa nr 163 w Warszawie- 355
10. Publiczne Gimnazjum Nr 1 im. Królowej Jadwigi, Połaniec (klasa 1c) – 339
11. Zespół Szkół nr 13, Jastrzębie- Zdrój- 271 (268 znaczków po 1,55 zł + 3 znaczki po 2,40 zł)

12. Gimnazjum Publiczne im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego w Żytnie- 249 (240 znaczków po 1,55 zł + 27 znaczków po 5 groszy + 40 znaczków po 10 groszy + 14 znaczków po 20 groszy + 10 znaczków po 30 groszy + 3 znaczki po 50 gr + 1 znaczek po 1,95 zł)
13. Publiczne Gimnazjum im. Jana Pawła II w Świerczach- 246
14. Zespół Szkół we Wróblewie, Publiczne Gimnazjum we Wróblewie- 223
15. Publiczne Gimnazjum im. płk.pil. S.Skarżyńskiego w Warcie- 210
16. Zespół Szkół Publicznych w Międzyborowie- 210 (180 znaczków po 1,55 zł + 7 znaczków po 1,95 zł + 6 znaczków po 2,40 zł + 11 znaczków po 1,00 zł + 11 znaczków po 0,50 zł + 12 znaczków po 5 gr. +  3 znaczki po 20 gr. + 4 znaczki po 3,00 zł + 1 znaczek po 3,75 zł + 2 znaczki po 10 gr + 1 znaczek po 30 gr.)

17. Zespół Szkół Nr 69 z Oddziałami Integracyjnymi w Warszawie- 198 (179 znaczków po 1,55 zł + 11 znaczków po 1,00 zł + 11 znaczkow po 5 gr + 10 znaczków po 50 gr + 2 znaczki po 10 gr + 5 znaczków po 20gr + 3 znaczki po 30 gr + 2 znaczki po 3,75 zł + 3 znaczki po 1,95 zł + 1 znaczek po 4,15 zł + 1 znaczek po 5 zł + 1 znaczek po 2 zł) + druga koperta w drodze 37 znaczków
18. Zespół Szkół Ogólnokształcących, Rudy- 173
19. Szkoła Podstawowa nr 6 im. Henryka Sienkiewicza w Mińsku Mazowieckim- 159
20. Gimnazjum nr 1 im. Noblistów Polskich w Grodzisku Mazowieckim- 154 (151 znaczków po 1,55 zł + 3 znaczki po 3,75+ 2 znaczki po 20 gr + 6 znaczków po 10 gr)
21. Publiczne Gimnazjum w Przelewicach- 132
22. Zespół Szkół w Radzanowie- 128
23. Publiczne Gimnazjum im. Ojca Świętego Jana Pawła II, Praszka- 109
24. Gimnazjum Nr 3 w Stargardzie Szczecińskim- 102
25. Gimnazjum nr 1 im. Jana Pawła II w Chojnowie- 99 (95 znaczków po 1,55 zł + 7 znaczków po 1,30 zł + 1 znaczek po 10 gr + 4 znaczki po 5 gr)
26. Gimnazjum nr 7 im. Sybiraków w Szczecinie - 90 znaczków
27. Zespół Szkół Integracyjnych im. Marii Grzegorzewskiej w Skierniewicach- 84
28. Gimnazjum im. Wł. St. Reymonta oraz SP im. Jana Pawła II, Pielgrzymka-  77
29. Szkoła Podstawowa im. mjr. Henryka Sucharskiego i Publiczne Gimnazjum im. Orła Białego w Sochocinie-  76 (74 znaczki po 1,55 zł + 1 znaczek po 1,30 zł + 1 znaczek po 1,20 zł + 1 znaczek po 1,95 zł + 3 znaczki po 5 gr)
30. Zespół Szkół w Jezioranach, Szkoła Podstawowa-  71 (51 znaczków po 1,55 zł + 20 znaczków po 1,45 zł + 20 znaczków po 10 gr.)
31. I Gminne Gimnazjum w Koczargach Starych (Izabelin, Koczargi Stare)- 70 (53 znaczki po 1,55 zł + 2 znaczki po 3,75 zł + 29 znaczków po 30 gr + 56 znaczków po 20 gr + 46 znaczków po 10 gr + 4 znaczki po 5 gr)
32. Gimnazjum nr 28 w Łodzi im. Józefa Piłsudskiego- 67
33. Gimnazjum nr 1 im. Polskich Olimpijczyków w Oławie- 67 (59 znaczków po 1,55 zł + 5 znaczków po 2,00 zł + 3 znaczki po 1,30 zł + 3 znaczki po 20 gr)
34. Szkoła Podstawowa nr 1 im. Kardynała Bolesława Kominka, Kąty Wrocławskie- 65 (61 znaczków po 1,55 zł + 9 znaczków po 50 gr + 4 znaczki po 10 gr + 29 znaczków po 5 gr + 1 znaczek po 30 gr)
35. Zespół Szkolno- Przedszkolny im. Jana Pawła II w Miłakowie- 65
36. Zespół Szkół Fototechnicznych w Warszawie- 54
37. Szkoła Podstawowa nr 2 im. św. Wojciecha w Krakowie- 50 (50 znaczków po 1,55 zł + 1 znaczek po 50 gr + 1 znaczek po 30 gr + 1 znaczek po 20 gr + 1 znaczek po 10 gr)
38. Publiczne Gimnazjum nr 13 w Radomiu- 49

39. Zespół Szkół Ogólnokształcących nr 4 z oddziałami sportowymi w Radomiu- 47
40. Gimnazjum nr 2 im. Jana Pawła II w Stalowej Woli- 47
41. Zespół Szkół Publicznych nr 1 im. 70 Pułku Piechoty w Pleszewie- 45
42. IV Liceum Ogólnokształcące im Jana Pawła II w Łukowie- 38
43. ZPO Publiczne Gimnazjum nr 1 im. Papieża Jana Pawła II, Piszczac- 36 (33 znaczki po 1,55 zł + 3 znaczki po 1,95 zł)
44. Publiczna Szkoła Podstawowa nr 2  im. Mikołaja Kopernika w Strzegomiu- 35
45. Gimnazjum nr 2 im. Sprawiedliwych wśród Narodów Świata w Czerwionce-Leszczynach- 32 znaczki + 40 kopert
46. Zespół Szkół w Czerwonce (gm. Biskupiec)- 32
47. Gimnazjum nr 131 im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego w Warszawie - 30
48. Gimnazjum nr 3  im. Józefa Piłsudskiego w Tomaszowie Mazowieckim- 29  (29 znaczków po 1,55 zł + 1 znaczek po 1,30 zł + 1 znaczek po 5 gr)
49. Zespół Szkół Nr 4, Jastrzębie-Zdrój (klasa 1a) - 20
50. Gimnazjum nr 1 im. Papieża Jana Pawła II, Nowa Dęba- 19
51. Publiczna Szkoła Podstawowa we Wrzeszczowie- 18 (17 znaczków po 1,55 + 1 znaczek po 1,95 zł)
52. Gimnazjum nr 29 im. ks. Jana Twardowskiego w Łodzi- 17
53. Gimnazjum w Brusach- 14
54. Gimnazjum nr 4 w Jaworznie- 14
55. Szkoła Podstawowa nr 11 w Tarnobrzegu im. Wincentego Buczka- 13 (12 znaczków po 1,55 zł + 1 znaczek po 3,50 zł + 1 znaczek po 1,30 zł)
56. Gimnazjum nr 4 im. J. Ziętka w Katowicach (Uczniowie klasy IIc)- 10

Ponadto następujące szkoły przesłały zgłoszenia, jednak do dnia dzisiejszego (tj. do 26.03.2012) znaczki nie doszły do Stowarzyszenia. W nawiasach podana jest ilość zebranych znaczków zadeklarowana przez poszczególne szkoły.
57. Gimnazjum nr 3 im. ks. Jana Twardowskiego w Klikuszowej (288 znaczków)
58. Szkoła Podstawowa im. Mikołaja Kopernika w Prochowicach (ok. 150 znaczków)
59. Zespół Szkół Ogólnokształcących nr 4 w Łodzi (110 znaczków)
60. Zespół Szkół w Ozimku (105 znaczków)
61. Zespół Szkolno - Gimnazjalny nr 7 w Radomsku (100 znaczków)
62. Zespół Szkół im. Janusza Korczaka w Księżym Dworze, Działdowo (40 znaczków)
63. Szkoła Podstawowa z Oddziałami Integracyjnymi im. Jana Pawła 2 w Zarzeczu (35 znaczków)
64. Szkoła Podstawowa nr 10, Puławy (32 znaczki)
65. Gimnazjum im. Zbigniewa Herberta we Wronkach (20 znaczków)
66. Szkoła Podstawowa nr 1 w Głownie (13 znaczków)
67. Gimnazjum nr 9 w Lublinie (5 znaczków)
68. Zespół Szkół w Rybnie (5 znaczków)
69. Szkoła Podstawowa nr 28 im. Kornela Makuszyńskiego w Poznaniu



OSOBY INDYWIDUALNE WEDŁUG ILOŚCI ZEBRANYCH ZNACZKÓW:
1. Leszek Synowiecki - 200 znaczków ( znaczki Leszka doszly dopiero wczoraj, dodajemy je do listy)
2. Wioleta z Ostrowca Świętokrzyskiego - 180 znaczków
3. Marta z Gdańska - 135 znaczków
4. Weronika Kufel z Łodzi oraz Martyna Kompała i Julia Szlosarek z Rudy Śląskiej – po 130 znaczków
5. ks. Andrzej Ostrowski - 110 znaczków
6. Paweł Ibrom z Zabrza - 100 znaczków
7. Kasia Kucharska, Tarczyn - 60 znaczków
8. Ewelina Jeleń, Czeladź – 55 znaczków
9. Katarzyna Wośko, Jarosław - 39 znaczków
10. Barbara Ligęza, Brzeszcze – 32 znaczki
11. Karolina Zawadzka – 30 znaczków + 1000 kopert
12. Julia Bajorek, Świdnik - 30 znaczków
13. Aleksandra Bzoma, Lublin – 24 znaczki
14. Anna Głowacka, Olkusz – 23 znaczki + 55 kopert
15. Paulina Sobiś, Świdnica – 21 znaczków
16. Martyna Zielonka, Sosnowiec – 20 znaczków
17. Kinga Stanaszek, Kraków – 10 znaczków
18. Magdalena Lubrant i Patrycja Lubrant, Chełmża – 8 znaczków
19. Joanna Piekarska, Bielsko- Biała – 6 znaczków

Dziękuję jeszcze raz wszystkim, w imieniu swoim, a przede wszystkim chorych dzieci, dla których to robiliśmy. Niestety nie odwiedzę wszystkich szkół, które zbieraly znaczki, bo nie mam takiej możliwości, ale gdybym tylko był Supermenem, na pewno bym to zrobił ;)) Chętnie spotkalbym się z wszystkimi, którym chciało się wlączyć w tą akcję.
Odwiedzę szkolę w Głogowie.
A sześć pierwszych osób indywidualnych zapraszam na plan Rodzinki.
Ze szkolą i z wygranymi osobami skontaktuję się, żeby ustalić szczegóły.

poniedziałek, 26 marca 2012

Orły rozdane.

Wybiła 19.
Na zapełnionej po brzegi sali Teatru Wielkiego cała Polska filmowa rodzina. Wszyscy twórcy: reżyserzy, operatorzy, dźwiękowcy, scenografowie, montażyści, kompozytorzy, aktorzy. Żeby łatwiej wam było zrozumieć sytuację, użyję przykładu. Gdyby ktoś zrobił fikuśny żarcik i podłożył bombę pod budynek, to przez najbliższe 5 lat nie powstałby żaden polski film. Teraz pewnie zrozumiecie moje emocje i nerwy. Czułem się jak mała, nic nie znacząca rybka w ławicy, która mimo wszystko jest jej częścią. Oprócz kilku dziewczyn producentów, byłem chyba jedyną tak młodą osobą. Dookoła mnie siedzieli starsi panowie w garniturach wspominając dawne czasy. Przyznam, że imponowała mi ta podniosła atmosfera. Zagadałem nawet do siedzącej obok mnie pani, ale nie zdążyła mi się przedstawić bo nagle zgasły światła.
Maciej Stuhr wyszedł na scenę i…  zaczęło się. Pomiędzy świetnymi fragmentami konferansjerki Maćka, na scenę wychodzili artyści i przyznawali różne nagrody. W ten sposób statuetkę otrzymali m.in.: Braciak, Preis, Kulesza i Więckiewicz. Pierwszą trójkę znam, więc bardzo się cieszyłem jak zwyciężali.
Teges śmeges pitu pitu i byliśmy po pierwszej części rozdania nagród. Zeszliśmy z anteny.
 –Uff..-pomyślałem- można iść coś zjeść.     
–Dobra, to teraz nagramy drugą część i puścimy ją za dwie godziny, że niby na żywo- powiedział Stuhr.
-Co?! Ej…
No i znowu zgasły światła i zaczęła się druga część. Najlepszy reżyser, najlepszy operator, scenariusz i nareszcie najlepszy film. Ha! Przecież wiadomo, że wygra "W Ciemności" - pomyślałem. Chyba wszyscy tak myśleli. Na scenę wyszedł w tych swoich czarnych okularkach Skolimowski.

-Nie muszę nawet otwierać koperty - zaczął- bo widzę w ciemności, że…
Ale dobra! Żeby dopełnić formalności - wyjął kopertę, wolnym ruchem otworzył, w ciszy przeczytał i w ciszy pozostał. Na sali zapanowała lekka konsternacja, nikt nie wiedział o co chodzi.
- Róża?- przeczytał pytająco Skolimowski.
-Juhuuuu!- rozległy się głośne okrzyki i brawa. Haha!

Tym optymistycznym akcentem ceremonia się skończyła. Wszyscy poszli na mały poczęstunek, ja też. Wchodząc do pokoiku, w którym gaworzono, uderzyłem kogoś z łokcia.
-Oj przepraszam- odwracam się, a to Bogusław Linda… Aha. Spoglądam w lewo Zamachowski, w prawo Holland, za mną Zborowski. AAaaaaa!!!
Uciekam stąd- pomyślałem. Nie zasłużyłem, żeby jeść z nimi kanapeczki!- i zacząłem wychodzić.
Nagle wpadłem na  Weronikę Rosati. Wywróciłem się, a ona wylądowała na mnie.
–Oj, przepraszam- wyszeptałem onieśmielony.
–Nic nie szkodzi- odrzekła i delikatnie mnie pocałowała……… Aaaaa! Nie!
Zostawcie te skalpele i tabletki! Żartowałem! Nic takiego nie miało miejsca. Nie całowałem się z Rosati. W ogóle jej nie spotkałem ;) Po zjedzeniu kanapeczek, grzecznie wróciłem do domu.
Dobra kończę, bo zaczyna mi odbijać pa : *

wtorek, 13 marca 2012

LOGOPEDA I KUBA

Cześć! Dziś szkoła i... logopeda.
Tak jest, od niedawna próbuję mówić wyraźniej i przede wszystkim wolniej. Powoli zaczynało mnie denerwować: "Co? Co? Co mówisz? Nic nie rozumiem!", które słyszałem rozmawiając przez telefon, więc zapisałem się do naczelnego logopedy tvp. To dziwne, bo w filmie na to nie zwracają uwagi, nawet wskazane jest, żeby mówić naturalnie. Jak zwykły chłopak z ulicy, czyli trochę niedbale itd... Ale jako dziennikarz, powinieneś mówić wyraźnie.
Na razie miałem tylko dwie wizyty, ale to wynika z faktu, że na spotkanie trzeba się umówić 2 miesiące wcześniej. Gdybyście płacili abonament czekałoby się tydzień- powiedziałem ja, który sam nie płacę.
Logopedą jest starsza, ale bardzo żywa pani. Co chwile popija zieloną herbatkę i cały czas się uśmiecha. Miło się z nią gada. Niestety mamy tylko godzinę. Przez ten czas: mruczymy,
beczymy, gdaczemy, krzyczymy i jeszcze wiele innych dziwnych rzeczy robimy z naszym aparatem mowy. Po powrocie do domu mam zakwasy w buzi i nie mogę się uśmiechać. Pani logopeda pracuje w TVP od baaaardzo dawna i 20 lat temu szkoliła samego Piotra Kraśkę!
Wyobrażacie sobie mnie za 20 lat o 19.30 w telewizorze? EEE...Ja też nie. Ale kto wie. Może, któregoś dnia zostanę pogodynką... Ale nie taką zwyczajną. Będę rapującą pogodynką.
Razem z Kretem będę drążył korytarze polskiej synoptyki. Dobra wiem, nie śmieszne, ale nigdy nic nie wiadomo. Bardzo często słyszę w wywiadach: kim zostaniesz w przyszłości?.
No i co ja mam na to odpowiedzieć. Wiadomo, że tego nie mogę przewidzieć. Mogę co najwyżej powiedzieć kim chciałbym zostać. Ale to i tak ma niewielki wpływ na to, co naprawdę będę robił.
Prawda jest taka, że naszym życiem kieruje przypadek i (według mnie) Bóg. Nasz los jest zdeterminowany przez rzeczy od nas niezależne. Jeżeli nie urodziłem się z talentem do śpiewu to
wiadomo, że nie zostanę śpiewakiem. Zatem czy wolna wola rzeczywiście istnieje? Pewnie tak, ale w ograniczony sposób. No i płynnie przeszliśmy od logopedii do filozofii.
Choć dziś filozofowanie coś kiepsko mi idzie, bo czuję w kościach grypę. Padam. Mózg mi się przegrzewa. I nie wiem, czy to z przerażenia na temat wieczornego programu, czy... po prostu banalnie Mateusz (mój serialowy najmłodszy brat) zaraził mnie na planie;)

U Kuby było... W noc przed nagraniem nie mogłem spać, a idąc tam trząsłem się ze strachu;)) Pożre mnie, czy nie... Przeżuje, polknie i wypluje... Zgnębi, zdusi, zgwałci i zostawi...
Ale nie dałem się! nie dałem się, nie dałem się!!!

W każdym razie zobaczcie sami;)
22.30 TVN KUBA WOJEWÓDZKI I JA ( nie spodziewałem się, że kiedyś tak powiem;)

Do wieczora...






;))

wtorek, 6 marca 2012

RODZINKA III

Miło nam widzieć was wszystkich znowu razem. Mam nadzieję, że najbliższe 4 miesiące spędzimy w miłej atmosferze. Do pracy!"
Te słowa usłyszała dziś o 8 rano ekipa Rodzinki.pl. Rozpoczęliśmy zdjęcia do trzeciego sezonu. Po tej niezwykłej przemowie wszyscy w dobrych humorach, z zapałem zabrali się za kręcenie. Oczywiście z opóźnieniem bo Tomek jak zwykle zaspał…
Ja również z przyjemnością, choć trochę nieświeży, ruszyłem na plan. Nieświeży, bo zupełnie nie mogłem tej nocy zasnąć. Przekręcałem się z boku na bok przypominając sobie najfajniejsze momenty z poprzednich serii. A było ich sporo. Szachy z Karolakiem na zadania. Atak fanów na nasz hotel w Ełku. Zgubienie się z reżyserem i operatorem o 1 w nocy na zdjęciach wyjazdowych, spotkanie w Empiku i wiele innych…
No i oczywiście podróż do Londynu, której nie zapomnę nigdy! Tak wiem, tani sentymentalizm.
Grałem w bardzo wielu rzeczach, ale Rodzinka przypadła na dość specyficzny wiek 15-17. Dojrzewałem tam i wzrastałem, i trzeba przyznać- miałem dobrych ogrodników.
Dziś szybko zagraliśmy wszystkie sceny i o 16 byłem już w domu. Teraz piszę , bo obiecałem być systematyczny. Trochę, krótki ten post, ale muszę lecieć do kumpeli po zeszyty i przepisywać, przepisywać, przepisywać… Nie znoszę tego. Ale muszem;)) Więc spadam. Na koniec nutka. Łapcie.
Jedni z pierwszych raperów w Polsce. Smacznego.

http://www.youtube.com/watch?v=ETQCjeMrQEg

A, i na planie były przemiany. Fryzury itp.
Ja... uratowałem moje włosy, chociaż trochę mi je skrócili upodabniając tym samym do Justina ;) Ale przeżyję jakoś...

I jeszcze mój wywiad w RADIU KAMPUS ( gdyby ktoś nie miał czego słuchać;)):

http://soundcloud.com/mateusztomaszuk/maciej-musia-w-radiu-kampus-97

poniedziałek, 5 marca 2012

PRAWIE NIC

Piszę, piszę, piszę...
No i tym sposobem sprawiłem, że nowa notka na blogu jest...
Ok, ok, nadużycie, wiem. Ale kurcze mimo wielkich chęci, nie dałem rady :(
Jeszcze muszę się pouczyć tekstów na jutro, bo od rana ruszamy z III transzą Rodzinki, dokończyć Pana Tadeusza..

Dobranoc
Ciepłych snów

niedziela, 4 marca 2012

PARANORMALNIE

Ostatnio, gdy wracałem ze szkoły do domu, zdarzyła się dziwna rzecz...
Była godzina 19, autobus wolno i ospale jechał przez zaśnieżoną jeszcze Warszawę. Zmęczeni pasażerowie, na wpół drzemiąc myśleli już tylko o ciepłej kąpieli i smacznej kolacji. Tylko nieliczni zajęci byli rozmową. Dokładnie za mną siedziała zakochana para i rozmawiając, sprawnie uniemożliwiała zgromadzonym odpłynięcie w baśniową krainę snów. Siedząc przed nimi, wkurzony kolejną pałką w szkole, próbowałem odstresować się grając na telefonie w Sudoku. Jednak bardzo ciężko jest wpisywać kolejne cyferki kiedy słyszy się co On Jej zrobi jak wrócą do domu. Schowałem więc komórkę i gapiąc się przez szybę na piękny warszawski krajobraz, słuchałem o czym parka rozmawiała. Niestety szybko przestali fantazjować, bo siedząca obok starsza pani, zaczęła podejrzanie głośno chrząkać i kasłać. Zeszli na mniej przyjemny temat, ale jakże popularny- ostatniej imprezy. Temat tak częsty, że aż nudny, więc wyłączyłem moje szpiegowskie umiejętności i przestałem podsłuchiwać. No i wtedy zdarzyła się owa dziwna i niesamowita rzecz.
Opierając się głową o drgającą szybę, nagle usłyszałem w głowie jedno zdanie. Nie wiem skąd i nie wiem jak. A 5 sekund później zakochana parka wypowiedziała dokładnie to samo co słyszałem (czy tam pomyślałem). Co?! Zaskoczony poderwałem się i spojrzałem na nich.
–Przepraszam, czy właśnie powtórzyliście to samo zdanie dwa razy czy powiedzieliście je tylko raz? –Yyyy… Tylko raz… A co? –Nie, nic nic.      
Łał! Co to było! Myślałem o tym całą drogę do domu. Czyżbym odkrył w sobie nową umiejętność czytania w myślach, albo przewidywania wydarzeń? Może jestem prorokiem, albo jasnowidzem! 
Takie i inne jeszcze głupsze myśli (mogą być jeszcze głupsze?!) męczyły mnie całą noc. Myślałem - jako jasnowidz, mógłbym zrobić niezłą kasę... Albo podglądać myśli wszystkich przechodzących dziewczyn.... Albo, mieć miesiąc wcześniej tematy maturalne. 
Niestety. Następnego dnia w szkole, spotkałem znanego wam już klasowego filozofa i poetę Biedulskiego. On na zimno, i bez emocji wyjaśnił , że to pewnie estrogen podskoczył mi na chwilę i włączyła się kobieca intuicja. Zrujnował moją wizję Maćka proroka.  Taaa… To musiało(bardzo śmieszne) być to… Ta drgająca szyba uruchomiła uśpione do tej pory estrogeny, dzięki którym przewidziałem co się zaraz stanie.  Kobieca intuicja….
Czyli, kolejny raz okazało się, że podróże kształcą. I, najwięcej tekstów mam chyba z autobusu. Muszę poszerzyć horyzonty. Albo przeprowadzić się bliżej centrum. Tak, to świetny pomysł;) To idę powiedzieć rodzicom że się przeprowadzam. Siema.

A, i dziś niedziela, więc jeszcze parę moich rozmów z ojcem Leonem;))











sobota, 3 marca 2012

POWRÓT

Cześć! 
Dziś po sporej i smutnej przerwie w pisaniu postanowiłem coś wyskrobać :) 
Mamy sobotę, cudowny dzień. Szczególnie gdy jest taka pogoda jak dziś. Ilość światła, które wpada do naszej siatkówki wpływa na wydzielanie serotoniny czyli C10H12N2O. I wszystko jasne nie? Chemiaaa... Masakra.
Co mówi barman jak widzi 2 atomy helu wchodzące do baru? HeHe ;) 
Wracając do tematu serotonina to taki  hormon w mózgu, który jak mamy to jesteśmy skupieni i szczęśliwi, a jak nie to chcemy się zabić. Wniosek? Gap się w żarówkę jak ci smutno. 
Niestety nie wykorzystam tej pięknej soboty w 100 procentach ;) Bo znowu mam karę. Wczoraj trochę przegiąłem. Wróciłem do domu o 12.30, a obiecałem że wrócę wcześniej bo poranny program itd...
Postaram się wytrwać. Nie będę traktował tej kary jak kary bo wtedy na stówę pokłócę się z rodzicami...
Potraktuje to jako wyzwanie: ,,Ciekawe czy jestem dziś w stanie przesiedzieć cały dzień w domu". 
Od razu łatwiej. Poza tym, dziś już się nabiegałem...
Po porannym Pytaniu na Śniadanie ( ósma rano, masakra), stwierdziłem, że grzechem byłoby zmarnowanie takiej pogody, więc wbiłem do Matiego i poszliśmy graćw piłkę. 
Zawsze uwielbiałem futbol. Z futbolem jest jak z ,,Romeo i Julią" Shakespeara.
Jest tak uniwersalny, że kochają go prawie wszyscy faceci, bez względu na wiek. Grać, oglądać, czytać i przeżywać. To chyba właśnie o przeżywanie tutaj chodzi. Oglądając mecz cały czas trwamy w napięciu, a gdy wreszcie pada upragniona bramka, poziom emocji sięga gwiazd.... 
No więc pograliśmy sobie trochę i wróciłem do domu... 
I tak właśnie siedzę i rzępolę na laptopie... W sumie to może ta kara była mi potrzebna? Żebym wreszcie napisał coś na tym blogu. Widzicie, bo podobno wszystko co się dzieje ma swój sens, czasem ukryty bardzo głęboko i niewidoczny, ale zawsze ma.
Sorry, za te pseudomądre zdania, ale właśnie odpaliłem jakąś spokojną piosenkę i mnie naskoczyło. Na wszelki wypadek odpalę Dżem...  Boli mnie głowa od myślenia...
W Pytaniu, dziś o poranku piekłem pizzę! Ale nie powiem jak smakowała, bo jak wyciągnąłem ją z pieca to przyszedł Pudzian i mi zjadł ;( 
Chciałem go zbić, ale stwierdziłem, że dziś mu daruję, ale następny razem jak go spotkam to ubiję. 
I na pewno nie poderwie dziś żadnej dziewczyny bo pizza była z czosnkiem. Ha!
A masz!  
Zrobimy coś bliźniemu na złość i humorek wraca;)) 

No, to do jutra ( będę systematyczny, będę systematyczny, będę systematyczny, będę systematyczny, systematyczny będę, tak, tak, będę systematyczny....itd )

A, i jak tam Wasze znaczki? Bo szykuję się juz do przyjazdu;))))
Ktoś ma więcej niż 100 ????


piątek, 24 lutego 2012

DYLEMATY

Dawno mnie nie było.
Ale jakoś tak przybyło pracy. Codzienne wieczorne powroty nie sprzyjają ani nauce, ani mojemu zyciu rodzinnemu. Ciężko to wszystko pogodzić. Mam mieszane uczucia. Czasem pracuję do późna ( przedwczorajsze nagrywanie Kocham cię Polsko trwało do 22, wczorajsze wyjscie z fanami w ramach konkursu walentynkowego -do 23, dziś program Poziom 2:0, z którego wróciłem o 19.30 )
Czasem muszę jeszcze odreagować i spędzić chwilę z kolegami... Generalnie rzadko jestem w domu. I powstaje konflikt. Konflikt tak naprawdę nierozwiązywalny, bo albo muszę zrezygnować z różnych nagrań i spotkań, które chcę mieć i które są dla mnie ważne, albo... stracić dom i rodziców, którzy są coraz bardziej niezadowoleni...
Trochę to skomplikowane. Generalnie jest ciężko i na razie nie wiem jak wyjść z tej sytuacji. Zazwyczj jestem wpierdzielony na rodziców. Czego ode mnie chcą? Przecież tyle rzeczy robię.... Ale może mają trochę racji... Może powinienem zwolnić.

Dziś tak trochę na poważnie. Bo jest problem.
Następnym razem postaram się optymistyczniej;)
A u Was jak wyglądają powroty do domu  i relacje z rodzicami w tej sprawie??


A to dawno zapowiadane rozmowy z ojcem Leonem Knabitem
nagrywane u mnie w domu;)))
Mam ich kilka. Dziś pierwsze cztery filmiki - jeśli ktoś chciałby posłuchać.....





Do jutra;)

poniedziałek, 20 lutego 2012

...

Miałem dzisiaj dodać wywiad z ojcem Leonem...
Wiem, niektórzy powiedzą, że jestem niesłowny, że się zmieniłem, że gwiazdorze, albo że ich olewam... Ale cóż takie życie.
Rzeczywiscie miałem dodać, ale rano byłem w szkole, potem na mieście robiłem lekcje, traz kręcimy nowy trailer do Poziomu 2:0. I... nie wiem kiedy skończę... Potem wsiądę do autobusu, potem do metra, a potem do kolejnego autobusu i kolo 23 może będe w domu?
Jutro pobudka 6.10 i 6.50 autobus do szkoły....
Ech, ojcze Leonie, Ciebie też przepraszam. Ale nadrobię, nadrobię ;)

niedziela, 19 lutego 2012

NO TO CIĄG DALSZY

Dziś niedziela czyli wolne, czyli można coś napisać na blogu.
W czwartek jak zapewne wiecie przyjechał do mnie ojciec Leon. Ten, dla którego napisałem swój nieszczęsny rap, który wszyscy widzieli. Potem on nagrał dla mnie filmik i teraz.... przyjechał.
Zacznę tam gdzie skończyła się ostatnia notka- zadzwonił dzwonek. Szybko zbiegłem na dół i wszedłem do ciasnego przedpokoju. A w okienku, na drzwiach zobaczyłem czyjś podbródek… Czyżby to był jakiś wielkolud? Otwieram drzwi a tam ojciec Leon. Bardzo wysoki, przygarbiony, uśmiechnięty.



– Jesteś wypadkową wszystkich swoich zdjęć. Dokładnie tak sobie ciebie wyobrażałem- usłyszałem na wejściu.
Przytuliliśmy się ( zaznaczam że widzieliśmy sie pierwszy raz w życiu)i ojciec Leon razem z drugim ojcem - Joachimem (jak dla mnie po prostu Joachimem), wszedł do środka.
Wcześniej odbyła się oczywiście ta sama co zawsze rozmowa z gośćmi : ach nie zdejmujcie butów, nie zdejmujcie, nie trzeba... Po rozdaniu prezentów- dostałem książki ojca Leona, konfitury z Tyńca, kubek i naleweczkę;)
Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy gadać. Piszę gadać, bo to była naprawdę luźna i miła rozmowa. Nawet ojciec Leon stwierdził, że czasami jak kogoś odwiedza to jest ocean arktyczny, a u nas to jak nad morzem śródziemnym. Takie i inne śmieszne żarciki m.in. o kobietach (tak, ojciec Leon jest zdrów chłop i bardzo lubi dziewczęta- nawet podrywał mi mamę ;) opowiadał przez cały obiad. Wiecie czym różnią się dziewczyny cnotliwe od tych niecnotliwych? Do pierwszych jest pociąg, a do drugich kolejka... Prawie w ogóle nie przestawał mówić, ale nikt nie miał dość. Słuchaliśmy go z największą przyjemnością. A on śmiał się, opowiadał historie, no po prostu  dusza towarzystwa. Zastanawiałem się, czemu został księdzem. W końcu z takimi cechami i takim wzrostem na pewno wszystkie dziewczyny się w nim kochały. Powiedział mi, że na początku nie chciał , no bo nie mógłby mieć żony itd itp, ale potem stwierdził, że ma powołanie , więc cóż, trzeba się poświęcić... 
Dzięki takim ludziom, można uwierzyć, że wiara i kościół wcale nie muszą być smutne i kojarzyć się tylko z nudnym obowiązkiem wstawania w niedziele i przysypiania w twardej ławce.  Po zaledwie 3 godzinnym przebywaniu obok ojca Leona, miałem ochotę pójść do kościoła. Ten człowiek naprawdę ma misję, którą świetnie spełnia, pokazuje ludziom, że wiara może być fajna.
Po obiedzie, oprowadziłem go po domu i pokazałem  swój pokój. Co mu się najbardziej spodobało? Oczywiście Marylin Monroe przyklejona w całej swej okazałości  na mojej ścianie, ozdobiona wąsikiem i necąca każdego kto tu wejdzie.
Posadziłem ojca Leona na tle Marylin i zabraliśmy się za kręcenie wywiadu. Tak jest. Zrobiłem z nim wywiad, stwierdziłem, że trzeba by tu wreszcie wrzucić coś mądrego.
O życiu, ludziach, Bogu i innych takich tam.








Po wywiadzie odwiozłem ojca Leona i Joachima na galę bloga roku i tak się rozstaliśmy. Obaj pełni nowych pomysłów i pozytywnie naładowani ;)
No, to zabieram się teraz za składanie filmiku a wy łapcie parę zdjęć ze spotkania.

Ps. Ojciec Leon dostał statuetkę w swojej kategorii na Gali i jako jedyny na tej sali, podczas podziękowań, wspomniał o mnie.
http://www.youtube.com/watch?v=hE2a6PNpm5w
Było wiele róznych nagród, wyróżnień, planowych i nieplanowych, specjalnych i nadzwyczajnych. Nawet Katarzyna Tusk dostała jakąś nagrodę specjalną, mimo że w ogóle w konkursie nie startowała, a  jaki blog ma... Może specjalny;))
I chwalili się, że w tym roku rekordowa ilość sms-ów przyszła... Tylko nikt nie wspomniał, ze to od Was...



To lecę, może jeszcze dziś zacznę coś montować z tym wywiadem...
Do jutra;)

A to BLOG OJCA LEONA - gdyby ktoś chciał poczytać: http://www.ps-po.pl/



     
    

czwartek, 16 lutego 2012

SPOTKANIE

Dziś gala konkursu w którym już nigdy nie wystartuję. Dostałem oficjalne zaproszenie, ale postanowiłem nie pójść. Co tam. To ja decyduję i tak właśnie zdecydowałem. Nie dlatego, ze nie wygrałem, ale dlatego, że przekonałem się, że zasady są, jakby to powiedzieć,  dziwne. Sms-y wysyłane przez ludzi na różnych etapach - nic nie znaczą. W ogóle mogłoby ich nie być. To tylko taka ściema. A ludzie nabierają się jak głupi...
Ale jest też pozytywna strona mojego udziału w konkursie. To zaskakująca znajomość z Ojcem Leonem Knabitem. Dziś przyjeżdza do mnie. Zjemy obiadek, nagramy wywiadzik. Całą drogę ze szkoły myślałem jakie zadać mu pytania, nagrywając z nim wywiad. Z jednej strony muszą zaciekawić Was, a z drugiej muszą być na poziomie.
No więc nie było łatwo… Oczywiście sobie żartuję. Było ciężko je wymyślić bo wywiad ma być krótki, a jeżeli ktoś oglądał filmiki ojca Leona to wie, że potrafi dłuuuugo odpowiadać na ,,otwarte” pytania. Tak więc postaram się mu zadawać tylko lekko uchylone ;)
Kurczę denerwuję się. Moja mama pichci w kuchni, tata biega po domu i sprząta a ja siedzę przed kompixem i słuchając TON!C’a piszę posta. Zaraz przyjdzie Ojciec Leon razem z Joachimem i będzie ostra impreza. Odpalimy dobre nutki, otworzymy sok pomarańczowy i uraczymy się pysznym antrykotem? Nie mam pojęcia co to jest, ale mam nadzieję, że nie jest to żaden kot… Także tak. Wczoraj byłem na planie ,,Ja to mam szczęście”. Grałem chłopaka Natalii ;) Bardzo w porządku dziewczyna.
Graliśmy scenkę, że jesteśmy u niej na randce, teges śmieges afrykańskie żmije, już mamy się pocałować a tu nagle wchodzi jej młodsza siostra…. Ooo dzwonek do drzwi!!!! Ojciec Leon i Joachim. Przyjechali. Biegnę na dół.
Relacja ze spotkania - jutro.
No i oczywiście wywiadziki - jak zmontuję.
Siemka.

wtorek, 14 lutego 2012

WALENTYNKI więc o miłosci;)

Od godziny mamy Walentynki.
Za sześć godzin wstaję, ale co tam... Życie jest krótkie, więc trzeba umieć świętować.
Zastanawiałem się, co dziś napisać.  Powinno być coś wzruszającego, mocnego, cudownego i miłosnego. I to mnie powaliło. Chyba zdam się na innych, którzy więcej przeżyli, piękniej mowią, lepiej śpiewają i są mądrzejsi. Oczywiście, nie żebym nigdy nie kochał, ale... może brak mi słów...
Dlatego dziś wpadajcie tu przez cały dzień. Będę (w miare możliwości dodawał różne bliskie mi rzeczy.. Może na koniec skuszę się i powiem też coś od siebie;)

I nie ważne,ze akurat ktoś nie ma swojej drugiej połówki. O miłości zawsze warto pogadać, posłuchać. Bo kiedyś na pewno przyjdzie.
I jak to powiedział słynny ks. Jan, którego odwiedzałem kiedyś w małym domku przy Krakowskim Przedmieściu " nigdy nie wiadomo mówiąc o miłosci, czy pierwsza jest ostatnią, czy ostatnia pierwszą"...

Więc na początek klasyka klasyki. Niby banał, ale coś w tym jest...

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,i wszelką wiarę, tak iżbym góry przenosił,
a miłości bym nie miał,
 byłbym niczym.
I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał.

św. Paweł


poniedziałek, 13 lutego 2012

JESZCZE SZCZEGÓŁY AKCJI ZNACZEK

Dziękuje wszystkim, którzy włączyli się w „Akcję znaczek”.
Przypominam, że to akcja charytatywna, to znaczy – działamy coś wspólnie, żeby pomóc chorym dzieciom. Jest to naprawdę fajna sprawa, a radość z tego, że się komuś pomoże – bezcenna;))
Mój przyjazd do szkoły która zbierze najwięcej i spotkanie z Wami – to tylko taki gratis. Nie traktujcie tego jako nagrody, a całej akcji jak konkursu. Nie ważne ile zbierzemy, sto znaczków, tysiąc czy pięć. Ważne, że ruszyliśmy się sprzed telewizorka i dajemy coś od siebie.

W związku z tym, ze jest strasznie dużo pytań,  powiem jeszcze raz najważniejsze rzeczy. Proszę, przeczytajcie uważnie, albo wydrukujcie dla siebie do szkoły.

1.      Każda szkoła, która włącza się do akcji organizuje zbiórkę znaczków u siebie, a następnie przesyła zebrane znaczki do stowarzyszenia. To szkoła organizuje zbiórkę, stowarzyszenie czuwa jedynie nad całością akcji i zobowiązało się przekazać zebrane
 znaczki potrzebującym dzieciom.

2.       Stowarzyszenie może ( jeśli ktoś by chciał) wystawić dla szkół dokument
 potwierdzający, że czuwają nad przebiegiem akcji i zobowiązują się
 rozdzielić znaczki dzieciom.  Zaświadczenie można też dostać pisząc na maila nadzieidotyk@gmail.com

3.      Zbieramy zwykłe, niestemplowane (nowe) znaczki pocztowe za 1,55 zł.
Im więcej znaczków, tym lepiej :)
4.      Po zakończeniu zbiórki wyślij zgłoszenie swojej szkoły na maila:
 nadzieidotyk@gmail.com
W zgłoszeniu podaj:
- nazwę i adres szkoły
 - numer telefonu do osoby odpowiedzialnej za zbiórkę znaczków w szkole
 - ilość zebranych znaczków
   Termin zgłoszeń: 10 marca 2012 r.
5.      Wszystkie zebrane znaczki prześlij zbiorowo, w jednej kopercie na
 adres Stowarzyszenia Pomocy Chorym Dzieciom. Na kopercie koniecznie
podaj nadawcę, czyli nazwę i adres szkoły.

 Adres do wysyłki znaczków:

 Stowarzyszenie Pomocy Chorym Dzieciom
 ul. Księcia Warcisława I 27 E/2
71-667 Szczecin
 z dopiskiem: "Akcja Znaczek"
6.      Spośród nadesłanych zgłoszeń zostanie wyłoniona szkoła, która
zdeklarowała największą ilość zebranych znaczków. Po przeliczeniu
 znaczków przez Stowarzyszenie, zwycięska szkoła zostanie ogłoszona na
     blogu www.maciejmusial-oficjalnyblog.blogspot.com  w dniu 17 marca
     2012 roku (termin może ulec zmianie ze względu na opóźnienia w wysyłce
     znaczków- ogłoszenie wyników nastąpi dopiero wtedy, gdy Stowarzyszenie
     otrzyma przesyłki ze znaczkami od wszystkich zgłoszonych szkół).
7.      W przypadku indywidualnych osób zasada jest taka sama jak w przypadku
szkół.  Zbieracie znaczki, do 10 marca, wysyłacie zgłoszenie na maila,
natomiast znaczki przesyłacie na adres Stowarzyszenia.
8.      Dla Uczniów szkoły, która zbierze najwięcej znaczków przewidziana
 jest nagroda- spotkanie z Maćkiem Musiałem. Maciej skontaktuje się
 osobiście ze zwycięską szkołą w celu ustalenia szczegółów.
9.      Po zakończonej akcji Stowarzyszenie przekaże znaczki potrzebującym
 dzieciom. Rozliczenie z przekazanych znaczków (czyli lista dzieci,
 które otrzymały znaczki oraz ilość znaczków) zostanie umieszczone na
 stronie Stowarzyszenia Pomocy Chorym Dzieciom
 http://podaruj-zycie.eu.org/
10.  Wszystkie pytania dotyczące akcji można kierować na maila:
 nadzieidotyk@gmail.com

11.  Po akcji opublikujemy wszystkie szkoły i osoby które się w to włączyły.

12.  Jeśli miejscowość jest malutka, to oczywiście można połączyć siły – szkoła, Przedszkole itd. Wszystko dozwolone;)


 Na pewno relację ze spotkania z Wami ( w formie zdjęć i filmików) wkleję tu na bloga.
I pewnie napiszą o tym na Kotku, i w paru innych miejscach;)

Dla osób indywidualnych,  – coś wymyślam.
Na pewno będzie to coś fajnego;)

I… najważniejsza jest idea, że razem robimy coś dobrego dla innych.
Bo chcemy i już;)
Jeśli akcja się uda, będą jakieś inne, następne… Wy wymyślicie, albo ja... Bo jest nas tu trochę i działamy razem!

Dużo dzisiaj tego, ale mam nadzieję, że teraz już wszyscy wszystko wiedzą;)
No to do roboty.

A ja szykuję się do spotkania. Antyfanów w szkole... proszę wyślijcie na wagary...










niedziela, 12 lutego 2012

SIEDEMNAŚCIE LAT!

Wczoraj był wyjątkowy dzień, skończyłem 17 lat!
Właściwie to skończyłem 16 a zacząłem 17 ( tak? dobrze mówię? bo sam już nie wiem)Leżąc w łóżku, przekręcałem się leniwie i ospale z boku na bok i nagle poczułem się staro... Przypomniał mi się czas kiedy zrywałem się skoro świt i leciałem do kolegów na osiedle kopać piłkę. Zrobiło mi się trochę smutno. Pomyślałem, że już nigdy nie wstanę o 7 rano, żeby pooglądać Power Rangersów. Już nigdy nie wstanę o 8 żeby pograć w piłkę. To wszystko minęło i nigdy nie wróci. Założę się, że wam też zdarza się powspominać jak to kiedyś było super a teraz jest źle. Na szczęście po chwili przypomniałem sobie słowa mojego pana z biologii, że człowiek zapamiętuje tylko najlepsze wspomnienia i najczęściej przeszłość wydaje mu się piękniejsza. Dlatego postanowiłem nie przejmować się tym, że już nigdy przenigdy nie będę mógł powiedzieć, że mam 16 lat, bo przecież trzeba szukać pozytywów. A jest ich całe mnóstwo. Zaczynam dostrzegać nowe rzeczy, staję się coraz bardziej samodzielny, więcej się skupiam, więcej myślę. I to, że nie obejrzę już Power Rangersów, nie oznacza, że jestem stary. Zamiast nich za 9 miesięcy mogę zapisać się kurs prawa jazdy!!!! To jest dobra wiadomość:)
17 lat! Podobno najpiękniejszy wiek. Mało nauki, dużo czasu wolnego, brak pełnoletniości- czyli przyjemność płynąca z kombinowania gdzie kupić Picolo i jak wyjść wieczorem. Także teges śmegeś cały czas do przodu, i na koniec stare chińskie porzekadło.
Gdy jedne drzwi szczęścia zamykają się, otwierają się drugie.
Ale często zdarza się, że za dużo czasu spędzamy wpatrując się w te zamknięte. Adios!

I dziękuję za życzenia. Było ich setki. Pomyślałem sobie, ze pomimo mojego rapu, pomimo nie odpowiadania na maile - trochę mnie lubicie:)
DZIĘKI


piątek, 10 lutego 2012

TAKIE SOBIE GADANIE O NICZYM

Jadąc dziś rano metrem, czytałem pewną gazetę, której nazwy wolę nie wymieniać bo po pierwsze nie będę im robił reklamy za darmo, po drugie, jak powiem  coś złego, to jeszcze wpadnie mi do domu koleś z moimi ACTAmi ;)
Tak, tak, ostatnio zacząłem się zastanawiać nad moimi prawami, wolnością słowa i takimi tam... W związku z tym może posiadam lekkie przewrażliwienie, które objawiło się w zeszły piątek.
Kiedy zbierałem się do wyjścia na plan, nagle zadzwonił dzwonek w mojej haciorce. Wiedziony męskim instynktem(tak, faceci też to mają), zamiast od razu otworzyć drzwi, zająłem chytre stanowisko przy oknie. Zauważyłem białą furgonetkę stojącą przed domem i dwóch panów w niebieskich, jak cocacolowy chupa chups ubrankach (fuck, chyba właśnie panowie z ACTY mnie namierzyli) stojących na moim podjeździe.
Zachowywali się bardzo dziwnie: walili w drzwi i nerwowo patrzyli w okna.
Zrobiło się nieprzyjemnie. Dlaczego jakiś frajer zagląda mi do domu?!  Wiedziony rozumem (tak, faceci, też go mają) postanowiłem poczekać na dalszy rozwój sytuacji.
Po jakiś pięciu minutach bacznej obserwacji mój wzrok pofrunął na okno sąsiadów ( nie będę pisał dlaczego, ale widok był nad wyraz interesujący:).
Mój hipnotyczny stan przerwał nagle chrzęst klamki. Co jest kurka?! - użyłem tu zamiennika, bo podobno ten blog czytają też niepełnoletni. Ta! Na pewno! Wiedziony sam nie wiem czym, sięgnąłem po metalowy kij, leżący pod biurkiem i chowając go za plecami zbiegłem na dół. Widok był bardzo ciekawy. Dwóch panów stojących w przedpokoju widząc mnie, zastygło bez ruchu… Chwila ciszy. Mierzenie się wzrokiem. Ich dwóch ja jeden. Oni po 40 ja 17.  Oni sto kilo wagi, ja... dawno się nie ważyłem, ale raczej S lub M ( zależy w którym sklepie). Powolutku zacząłem wyciągać zza pleców kija samobija, zastanawiając się, któremu przywalić najpierw. Na moje, czy tam ich szczęście panowie nagle zdecydowali się otworzyć usta i... wyobraźcie sobie, że się jąkali :))
Wydając dziwne dźwięki,  oznajmili, że ... że... że... drzwi były przecież otwarte a oni chcieli tylko, naprawdę tylko.....zostawić zawiadomienie o braku zapłaty za wodę.
Ha! Jasne! Zapomnieli dodać, że chcą to zostawić przy okazji, a tak w ogóle to przyszli podwędzić mi telewizor!
No więc zostawili wycofując się tylem  i poszli. Uff… Nagle poczułem się jak macho, który obronił swój dom, pilot, telewizor, kobietę, żonę, dzieci... ( eee, trochę sie zagalopowałem) Ale w głowie została myśl - nigdzie nie jesteśmy bezpieczni. I jeśli nawet faceci od wody mogą wejść, to co dopiero inni jak się narażę...
O czym to ja mówiłem na początku? O wchodzeniu do domu, a i o gazecie czytanej w metrze. No więc w gazecie- Stadion Narodowy! Nie zorganizuje meczu Super Pucharu. Super… Dlaczego? Bo policja stwierdziła, że stadion nie nadaje się do zorganizowania takiego widowiska. Podobno coś nie działa. Tragedia. Może trzeba szybko wymienić to co nie działa i...  A może problem w kibicach, którzy zachowują się jak bydło.
O nie! Anglia, Niemcy, Francja, Hiszpania itd. w tych wszystkich krajach kibice tak samo emocjonują się piłką i przeżywają każdy mecz. Nie ma tak, że Polacy to wyjątkowe chamy i prostaki. O wiele gorsi są Anglicy- patrz ich eskapady w Krakowie.  W czym więc problem?  Nie zamierzam golić się na łyso. Zupełnie nie o to chodzi. Po prostu są jakieś gierki. I urzędnicy, którzy jak zwykle stają na drodze zwykłym ludziom. Więc Bunt! Anarchia! Oczywiście żartuję! Hehehehe- właśnie wyobraziłem sobie tłum 14latek siejący spustoszenie w mieście :) Oj działoby się!
Ale szkoda. Szkoda, że nie możemy miec stadionów na czas, fajnych meczy i pucharu na EURO... (chyba)
I że zawsze chodzi o coś innego niż naprawdę chodzi...
Więc zmieńmy coś na lepsze.
I zacznijmy dziś. Od siebie;)


czwartek, 9 lutego 2012

AKCJA ZNACZEK ROZPOCZĘTA

No to dzięki Emilce (pozdrawiam)
która prowadzi bloga www.dotyknadziei.blogspot.com i pomaga chorym dzieciom- mamy naszą wspólną akcję "ZNACZEK"
Wszystko już dopięte. Teraz  tylko trzeba zacząć zbierać znaczki. W szkole, albo indywidualnie.  Na pewno przyjadę do szkoły, która zbierze najwięcej znaczków (jeśli oczywiście będziecie chcieli). Nie ważne, czy szkoła będzie w Warszawie, czy na drugim końcu Polski.
I może coś wymyślę dla tych, którzy indywidualnie je zbierali;)
No to do roboty. Dzieci czekają.

Naszą akcję juz dziś opisali:

http://www.kotek.pl/kotek/1,87050,11114427,Wielka_akcja_charytatywna_na_blogu_Macka_Musiala_.html


A tu plakat - do wydrukowania i powieszenia na każdej wolnej ścianie w szkole.
Trzeba się przecież jakoś reklamować;))


I jeśli macie jeszcze jakieś pytania - to wpisujcie w komentarzach, nie mailowo ( bo tych ze względu na ilość ostatnio nie czytam;)) Odpowiem w następnym wpisie.

OGŁASZAM ROZPOCZĘCIE AKCJI!!!
POZDRÓWCIE ODE MNIE WASZYCH NAUCZYCIELI, DYREKTORÓW
I... DO ZOBACZENIA W MARCU W KTÓREJŚ ZE SZKÓŁ!







środa, 8 lutego 2012

DOŁY

Macie doły?
Takie, że nagle świat zapada sie w czarną dziurę i lepiej nie żyć.
Przestać myśleć, przestać czuć, schować się, nie istnieć. Śmiejesz się, słuchasz muzyki, dobrze się bawisz i nagle to się dzieje... Nie wiadomo dlaczego. Jakaś myśl, wspomnienie, słowo, spojrzenie. Zakładasz kaptur na głowę, chowasz się pod kołdrą,
próbujesz zasnąć i nic.
Biorę gitarę, brzdąkam coraz głośniej, walę w struny, przerabiam agresję, bezsens, smutek świata, mój smutek. Próbuję nieistnieć a jednocześnie złapać sens chwili w bezradny wiersz.
To taki mój chleb codzienny przeplatany głupawą radością i... zachwytem:)
Kiedy wychodzę z dołów, myślę sobie - to było coś. I satysfakcja, że coś jeszcze czuję, odczuwam. Jestem;) Bo cierpienie podobno uszlachetnia. Więc trzeba wpaść w dół, żeby poczuć radość wyjścia...


ps. Plakat jednak jutro;) zaczynam być niesłowny... ale dużo z tym roboty i różne takie formalności, szukanie patronów medialnych, którzy mogliby to nagłośnić...
 Akcja oczywiście aktualna:) Zbieramy znaczki!

wtorek, 7 lutego 2012

POEZJA O POEZJI

Koszmarna pierwsza lekcja.
Nie ważne jaki to przedmiot, zawsze jest nudna i dłuży się w nieskończoność.
Dziś ten smutny zaszczyt przypadł lekcji języka polskiego.  Interpretowaliśmy wiersze Francoisa Villona, który mimo że większość życia spędził w więzieniu za zabójstwo i kradzieże, to cały czas pisał.
Nie powiem, że uwielbiam czytać poezję, bo to nieprawda, ale czasami zdarza mi się coś przeczytać. Smakuję wtedy każde słowo i staram się wczuć w emocje autora. Nie zawsze do końca wyłapuję przesłanie, ale zawsze coś na swój sposób zrozumiem.
Natomiast w szkole, każdy wiersz ma swoją, określoną interpretację. Bez sensu.
Przecież poezję należy odczuwać, przeżywać, wyobrażać sobie. Dlaczego ktoś ma mi mówić jak mam czuć i ingeruje w moją wrażliwość?
Kolega z ławki –wybitny humanista, o którym jeszcze usłyszycie, Adaś- porównał to do lekcji biologii, na którą nauczyciel postanowił zaprosić piękną kobietę. Potem zaczyna się rozbieranie, obnażanie,  rozcinanie brzucha i oglądanie wnętrzności. Strzał w dyszkę! Wiedziony trafnym spostrzeżeniem, postanowił wykorzystać swoje umiejętności i napisał wiersz:

Analiza wiersza
Uśmiech nieśmiały, najbliższy naturze,
Kobiety, która mało chce od życia.
Przypatrują mi się oczy niepewne i duże,
Które nic ponoć nie miały do ukrycia.
Zimny skalpel przesuwa się po skórze,
W jego ostrzu lśnią lustrzane odbicia.
„Nie sądziłeś chyba, że ona ma duszę?”
Pyta profesor, zdejmując jej okrycia.

W takich chwilach żałuję, że posiadam wzrok.
Na własnych oczach ślepnie mi zmysł piękna.
W serce wsącza się odraza i mrok,
Gdy widzę ukryte w ukochanych dłoniach ścięgna.
Nauczyciela śmieszy, jak usilnie patrzę w bok,
Kiedy wprawnym ruchem ku wnętrznościom sięga.
Ta chwila długa, jakby trwała rok.
Chwila, gdy się ciało otwiera jak księga.

Zanurza w nieodkrytym dotąd ciele ręce,
Doktorski fartuch moczą jasnej krwi potoki.
Nauczyciel pokazuje mi bijące serce.
A na twarzy ma uśmiech dumny, szeroki.
Za to usta jej zastygłe w męce,
Smutek i wyrzut ma w oczach głębokich.
Doktora, bowiem chyba cieszy wielce,
Że z żywego piękna pozostały zwłoki.

 Przesłanie
Dzielimy w szkołach poezję na składniki,
Wstrzymujemy poetę w twórczych myśli biegu.
Słowo „analiza” nijak się ma do liryki:
Bo to jak sekcja na żyjącym człowieku.
Adam B.- Villon style, bitch.

Jeszcze o nim usłyszycie :P


Ps. Co do wczorajszego posta, musicie mi dać jeszcze jeden dzień na uzgodnienie szczegółów. Okazało się, że jeśli to ma być poważna akcja, to muszą być dokładnie omówione rózne rzeczy. Więc prawdopodobnie jutro plakat i wszystkie wyjaśnienia. Może zaangażują sie w to też jakieś media, więc będziemy mieli wsparcie. I może jakąś relację ...
Do jutra;)


poniedziałek, 6 lutego 2012

ŻOŁNIERZYK

Dziś coś trudnego. Dla mnie i w ogóle...
Właściwie nie powinienem tego pisać teraz, bo niby trwa jeszcze konkurs i mogę być posądzony o granie emocjami albo takie tam.... Ale jak już powiedziałem, olewam konkurs, a ludzie czekają...
No więc ponieważ ten blog jest dosyć popularny (chyba) dostaję coraz więcej próśb o pomoc. Coraz więcej e-maili. Codziennie, kiedy otwieram skrzynkę jest około 200 nowych wiadomości, w tym kilka od różnych fundacji i prywatne maile od chorych osób.
I coraz bardziej nie wiem co robić... Nie wiem czym sobie na to zasłużyłem... I czasami myślę sobie, że życie byłoby prostsze, gdybym tego bloga nie założył...Trochę mnie to chyba przerosło. Bo co ja mogę??
Ale cóż, stało się. Założyłem bloga i trzeba działać;))
Najpierw, przy okazji Bereniki postanowiłem, ze założę fundację. Wysłałem mamę żeby dowiedziała się jak to się robi. Mama przyszła  totalnie sfrustrowana, bo - strasznie skomplikowane i w ogóle. Sama procedura założenia to minimum trzy miesiące.
Ale działamy;) Tylko to trochę potrwa.
Jednak już teraz, żeby nie zostawiać tych wszystkich maili bez odpowiedzi postanowiłem coś robić.
I... wymyśliłem, że co jakiś czas będę wrzucał tutaj różne fajne akcje, a Wy... możecie się włączyć lub nie. To od Was zależy.
Ale jeśli możemy komuś pomóc, to dlaczego nie? Co Wy na to??
Więc dziś pierwsza akcja. Przekonała mnie do niej Emi (czyli Emilia), z którą wymieniliśmy już kilka maili. Emi prowadzi bloga
http://www.dotyknadziei.blogspot.com/  
i pomaga chorym  dzieciom.  Wczoraj na jej blogu poznałem "Żołnierzyka"


Emi napisała mi : " Do samego końca wierzyliśmy. Nawet wtedy, gdy Misio trafił już pod
opiekę hospicjum i otrzymywał duże dawki morfiny, bawił się jakby
nigdy nic... Lekarze nie mogli wyjść z podziwu- normalnie przy takich
dużych dawkach dzieci przez większość czasu śpią, a Misio walczył do
samego końca... Nasz mały Żołnierzyk... Michałek miał niesamowitą moc
przyciągania ludzi, całe tłumy mu kibicowały... Od jednego z
"blogowych" przyjaciół Misio otrzymał prawdziwy żołnierski mundur,
specjalnie uszyty na Jego miarę [...] Udało się spełnić
Jego marzenia, m.in. leciał samolotem, był w wesołym miasteczku,
dostał swojego chomiczka... Dziś wiem, że było warto... właśnie dla
Jego uśmiechu :)"

Nie chcę Was zanudzać, ale ja się wzruszyłem. To blog, na którym jest więcej o Michałku

Dlatego postanowiłem nie czekać. Emi zbiera też znaczki pocztowe, które przekazuje potem rodzicom chorych dzieci, aby mogli oni wysyłać prośby do różnych instytucji o pomoc. Chodzi mniej więcej o to: 
"Aby pozyskać środki na rehabilitację i leczenie, Rodzice chorych i niepełnosprawnych dzieci wysyłają apele z prośbą o wsparcie finansowe do wielu firm i urzędów. To nie jeden, dwa apele, ale często setki apeli miesięcznie! Na każdą kopertę trzeba nakleić znaczek... Aby wysłać 300 listów potrzeba około 500 zł miesięcznie... Koszty znaczków i kopert znacznie przekraczają możliwości finansowe Rodziców , dlatego zwracamy się do Was z prośbą o pomoc.

Dla Ciebie to tylko 1,55 zł... Dla dziecka to jeden wysłany apel więcej i szansa na dodatkową rehabilitację.
Tak niewiele potrzeba by wywołać uśmiech na twarzy."
 
Dlatego proponuję akcję: ZBIERAMY ZNACZKI
Wy zbieracie znaczki w swoich szkołach
a ja przyjeżdżam do szkoły, która zbierze najwięcej znaczków za 1,55
Ponieważ w niektorych szkołach są ferie - proponuję, żeby akcja potrwała do 10 MARCA.
Co wy na to? Git?
Damy coś od siebie dzieciom. Wy znaczki, ja spotkanko z Wami w szkole, która wygra!!
 
NO TO  DO ZOBACZENIA ;))
 
Jutro wkleję plakat, który będziecie mogli wydrukować i powiesić w szkole:)
 
 
Wow, sam się boję....
 
idę pisać polemike z polskiego, żeby o tym nie myśleć;)))
 
 
 
 
 
 
 
 
                                                                        

sobota, 4 lutego 2012

ODRODZENIE

Długo w nocy nie spałem... Myślałem. Zastanawiałem się czy pisać  dalej, czy może wszystko rzucić, zamknąć i mieć gdzieś. Zacząć wreszcie normalnie żyć.
Normalnie, to znaczy jak większośc z moich kumpli; kaptur na głowę, swoje sprawy, swoje życie, swój czas wolny i... zero obciachu, narażania się na komentarze ( ooo, czy jeszcze jest normalny, czy gwiazdor, czy zwyczajny , czy vip zasrany, odbiło mu, odbiło! )
Żadnej oceny.  Luzik.
Życie aspołeczne, życie bezpieczne.
Cokolwiek bym nie napisał, zawsze będą mnie bardziej oceniać niż innych...
Jaki jest więc sens prowadzenia bloga? Jestem znany, więc na starcie mam przerąbane!

Noc dłużyła się jak lekcja chemii. Materia, ktorej nie pojmuję, pierwiastki, abstrakcyjne wzory. Ułożyć, poskładać w jakąś całość... I gówno wychodzi. Mimo mrozu,  trochę sie spociłem. Jak po gripexie ( oznajmiam, że nie reklamuję, nie mam kontraktu i nie dostaję za to kasy) który wciska mi mama, kiedy wyglądam na chorego.
W hipnotycznym półśnie, jak Dżin z butelki wyłaaziła nade mnie dymna, czarna, lepka zjawa, śmiejąć się złowieszczo bezzębną gębą. Dla podejrzliwych, wyjaśniam, nie miałem w pokoju żadnej butelki, choć może powinienem.... Ponieważ to noc, a w nocy szybko sie zapomina, jak mały chłopiec, pytałem ją wciąż o to samo: kim jesteś, kim jesteś... A ona odpowiadała: jestem Ekspert, jestem Ekspert!!! Ekspert od życia. Od twojego życia!!
I śmiała się bezzębnymi ustami... Hahahahahahaha !!
Nie miałem mieczyka, ani szabelki, rodzice dawno mi je wyrzucili, uznając że jestem duży i sobie bez nich poradzę, więc nie mogłem walczyć. Schowałem się pod kołdrę i myślałem...

No i wymyśliłem... że mam to gdzieś.... Ale nie Was,  którzy lubicie tu wpadać, tylko ludzi, którzy mogą o czymś decydować. I mam gdzieś takie konkursy. I nigdy więcej nie wystartuję w konkursach, w których z pierwszego miejca, jedna osoba może mnie kopnąć na ostatnie niezależnie od wszystkiego. Od ilości wejść, komentarzy, atmosfery na blogu, integracji z innymi blogerami i tego, czy moje wpisy są dla kogoś ważne i czy niosą jakieś wartości. A może nawet przesłanie (górnolotne i naiwne, ale tak myślę)
Wy też nie startujcie. Nie pozwólcie, by wasze życie zależalo od tego, czy spodobasz się jednej osobie. Jednej !!! Nie paru, nie kilku, które o tobie przynajmniej pogadają, ale jednej!!  Ekspertowi;) Ekspertowi, który nie uwzględni czytelników, bo sam jest NAJWAŻNIEJSZYM i najmądrzejszym czytelnikiem.
Ech, być ekspertem w dziedzinie "ja i moje życie"... Niezła fucha... Mówię ekspert i myślę - co ja wiem o życiu mojego eksperta?? Nigdy o nim nie słyszałem.... Może jestem za młody? Pewnie tak, za młody na Playboya, bo tylko z tym mi się mój ekspert kojarzy.  Może też jestem za mało pikantny, wyrazisty, albo dorosły. No tak, za mało dorosły. W mojej kategorii startowali tylko dorośli, więc pewnie im nie dorównałem ( cóż, jestem tylko szesnastolatkiem), a ekspert żoną  Playboya, sorry, żoną naczelnego Playboya, eee, jeszcze raz sorry, żoną redaktora naczelnego Playboya. Więc to "świat dorosłych".

Nie myślcie sobie, ze liczyłem na pierwsze miejsce, w końcu mam szesnaście lat, język nie dorównujący sprawnością tym, którzy wysławiaja się już lat kilkadziesiąt, problemy raczej z zakrezu "naście" niż "dzieści", pewną naiwnosć, którą nawet sobie cenię, nie jestem chory, więc nie wzbudzam litości,  i... coś jeszcze- najważniejsze w tym wszystkim: on nie może wygrać, bo jest znany! Są nierówne sznse! A ci, którzy go czytają lub słuchają, to tylko głupie fanki!
Tak, to już znam. I doświadczyłem (jakże często). Konkurs recytatorski gminny, Piaseczno. Panie zachwycone, och, ach. Ale, przecież on juz tyle osiągnął... Po co mu to??? Damy szansę dziewczynce... może jej się uda. Dalej przechodzi dziewczynka!! Nie mam nic przeciwko dziewczynce. Niech jej się uda. Ale dlaczego kosztem mnie...

Więc, teraz na poważnie,  chciałem powiedzieć tylko tyle, że nie liczyłem na pierwsze miejsce, nawet na drugie lub trzecie, ale myślałem, że znajdę się wśród 30 ciekawych blogów, chociażby dlatego, że jako jedyny w konkursie piszę do młodzieży ( nie licząc kategorii teen, w której sie nie zmieściłem), i przez cztery miesiące działania bloga stworzyłem miejsce szczególne. Przychodzi tu bardzo dużo ludzi. Ja piszę swoje historie, czytelnicy swoje. To blog opowiadający ( w komentarzach pod niektórymi postami) historie bardzo wielu żyć. Czasem śmieszne, czasem bardzo wzruszające. Historie miłości, samotności, rozbitych rodzin, chorób, domów dziecka, i szczęscia, które można znaleźć wszędzie, jeśli się tylko chce.... Stworzyłem, z Waszą pomocą dwa blogi. Mój i Wasz. I stworzyłem miejsce, w którym można się spotkać zamiast stać pod blokiem paląc fajki.
Myślałem, że Wasze Sms-y i bycie dzięki nim na pierwszym miejscu, pomoże mi chociaż znaleźć się w pierwszej trzydziestce, którą ocenią inni jurorzy. Tak się nie stało.
Pani Ekspert was olała.
Dziękuję wszystkim, którzy na mnie głosowali. Dziękuję że dzięki Wam byłem na pierwszym miejscu spośród 7 tysięcy blogów. I przepraszam, że przeze mnie wydaliście kasę na sms-y.  I NIE GŁOSUJCIE WIĘCEJ. Konkurs jakoś dziwnie, chyba jeszcze trwa, ale to nie ma sensu.

Do rzeczy.
Postanowiłem nie przejmować się "ekspertem", który stwierdził, że nie zasługuję na pierwszą trzydziestkę.
Mam w ciagu czterech miesięcy milion dwieście wejśc na bloga.
I nie zamierzam  pisać pseudofilozoficznych rozważań w stylu " Czy Hitler był dobrym człowiekiem", tak jak bloger nominowany przez mojego eksperta (chociaż do blogera nic nie mam i pozdrawiam), bo uważam, że Hitler był złym czlowiekiem, więc po co tracić czas?
A czas, to moje życie. Wolę mówić o miłości, o marzeniach, i o tym, że każdy może cos zrobić ze swoim życiem. Każdemu może się udać. I wolę rozmawiać z ludźmi.

Dlatego...  po tej porażce, postanowiłem... rozwinąć bloga;) Ulepszyć. Zaprosić jeszcze więcej ludzi;) Postanowiłem robić wywiady z fajnymi ludźmi, pokazywać Wam ciekawe miejsca i takie tam różne.
Na początek, wywiad z Ojcem Leonem, którego poznałem wirtualnie dzięki przygodzie z tym Konkursem. Ojciec Leon jeszcze o tym wywiadzie nie wie. Teraz sie dowiedział !
I nie ma wyboru, musi się zgodzić;))
Ojcze Leonie! Szesnasty luty - będziesz na Gali w Warszawie. Ja nie będę, ale spotkamy sie u mnie w domu;) Pachnąca herbatka owocowa, słodkie ciasto....  Zapraszam.

I pozdrawiam.
Dziś usłyszałem: "Zemsta uszczęśliwia cię na chwilę, a przebaczenie na całą wieczność"
Pax.